W terminie jestem już prawie. Generalnie żyję już tylko tym i nie pamiętam, żebym przy Marcelinie tak oczekiwała finału 😉
W tej ciąży chyba najtrudniej pogodzić mi się z niemocą, własną słabością i ograniczeniami. Raczej człowiekiem czynu jestem a tu trzeba w pokorze się ćwiczyć. A może to akurat było dobre na Wielki Post.
Te ostatnie tygodnie ciężko znoszę, fizyczna niemoc mnie dopada częściej niż się mogłam spodziewać, a dodatkowo mam wrażenie, że przechodzę jakieś zgąbczenie mózgu 😉
Po raz pierwszy od wieeeelu lat na święta nie robiłam NIC poza jedną sałatką dla nas. Dałam radę być jeszcze na Liturgii Wielkoczwartkowej i Wielkopiątkowej, ale już na następnych nie. Wczoraj nawet przy stole nie posiedziałam, przynajmniej się nie przejadłam 😉
Najzabawniejsze jest to, że wcale nie czuję się przygotowana do przyjęcia Józia w domu, cały czas bardziej widzę to czego brakuje, co jeszcze należałoby zrobić i przygotować, ale sił nie mam. W każdym razie ostatnią nowością jest kocyk Józiowy i się nim pochwalę 😉
W tak zwane dobre dni wysiałam wszystko co miałam do wysiania czyli parapety są zastawione i żyją swoim życiem, całkiem bogatym zresztą. Ony już powoli kończy opanowywanie części chaszczy, następnym razem zabiorę aparat i pieśń pochwalną na jego cześć wyśpiewam za ciężką pracę, którą zrobił 😉
Sianie chyba też przypadnie mu w udziale w tym roku, w każdym razie w tym tygodniu powinna do ziemi iść pierwsza partia nasion.
Na razie pokażę chaszcze i prawie nieustannie palące się ognisko 😉
dym bez końca 😉 |
Drzewa owocowe i krzaki poprzycinaliśmy, co niektórym daliśmy ostatnia szansę i albo zaczną rodzić albo pójdą do ścięcia.
w tym roku byłam pomysłowa w etykietach 😉 |
Spiżarnia wreszcie uzyskała półki, półeczki i szafeczki, jak ją skończę po porodzie to zaprezentuję w całości skończoną 🙂
Największa miłość Marcysi - huśtawka, czyli mam coś z mamusi 😉
I zaczęłam malować skrzynki - na razie skończyło się na jednej, bo mi siły opadły 😉
Dla pamięci Puchacza zaprezentuję, bo musieliśmy się z nim pożegnać
Krokusy jedne z ocalałych. Marcelina bowiem pozrywała mi pewnego pięknego dnia prawie wszystkie krokusiki... aaaa.. ale przyniosła mamusi 😉 |
Czekamy na Józia, niech się szczęśliwie wszystko poukłada!
ano czekamy 🙂
Wiosennie budzi sie życie i Ty juz tez na finiszu, piękna pora roku na pojawienie sie maluszka 🙂 bardzo mocno trzymam kciuki za bezproblemowe rozpakowanie sie i równie mocno pozdrawiam Was wszystkich :))
wkomponowaliśmy się tym razem z Życiem w budzące się życie :)))
Szczęśliwego rozwiązania! Przesyłam ciepłe myśli 🙂
dziękuję 🙂
Piękny kocyk, ja kupiłam podobny bo nie potrafię szyć:)
Mati za to kocha zjeżdżalnie .
Już niedługo powitacie Józia na świecie 🙂
też nie umiem i szyła mi pewna dziewczyna - ciesze się bardzo że się zdecydowałam na niego 🙂
o u nas zjeżdżalnie n adrugim miejscu, a nade wszystko ostatnio rządzą kałuże ;))
Marcelinka też gotowa na Józia:-)
się okaże 😉
no wreszcie jakieś wiadomości 😀 czyli już za chwilę kończymy odliczanie 🙂 ależ to zleciało ...
A Ty i tak, wysprzątałaś, wysiałaś i co to za odpoczywanie ...
taaaaaaaaaa właśnie nie wysprzątałam tylko miałam ekipę siostrzenic do sprzątania - nie byłam/ nie jestem w stanie. WCALE nie czuję się wypoczęta, już bym chciała urodzić, bardzo 🙂
jak za dużo robię to mam wrażenie że JUŻ rodzę 😉
Basiu godzina "0" wybiła ! pamiętam o Tobie 😀
Spiżarnia aż się prosi o przetwory 😉
są, są 😉
tylko jeszcze nie przetransportowany 😉
i jak?? jozio juz jest??
Joziu jest cały czas. 😉
tylko jeszcze w brzuchu :))