Przeskocz do treści

16

Otrzymałam dziś pierwszy prezent po otwarciu oczu. Słyszę "skrap, skrap" i myślę śnieg spadł - Pan Bóg zrobił mi pierwszy prezent 🙂
Wczoraj tez otrzymałam prezent, bo z siostrą porozmawiałam i nasłuchałam się mądrości. Naprostowuje dziewczyna moje ścieżki, bo chyba z lekka się zgubiłam w gąszczu powinności. Szalenie lubię ją słuchać, choć czasem zgrzyta mi w środku i buntuję się, to jednak w zasadzie i tak wiem, że w  wielu kwestiach ma rację.

13 tydzień rozpoczęty - brzuch mi wypycha delikatnie, znaczy Maluch rośnie. 2 pary spodni musiałam już odłożyć, bo jak zamki jeszcze zasuwam to już guzików nie zapinam 🙂

Kiepsko się czuję ostatnio, chyba mi te przechodzone przeze mnie zatoki z przeziębieniem wychodzą, zgaga mnie męczy, nie każdą noc mogę usnąć i żołądek mnie pobolewa.
Zmęczona jestem i w dodatku mega intensywnie w pracy mam, więc chyba myknę na wolne. Czuję, że bardzo tego potrzebuję. Z grubsza to co miałam zrobić to zrobiłam, bez wyrzutów sumienia będzie zatem, nikomu niczego nie zostawiam.

Planu przedświątecznego nie mam. A jak jakiś plan już mam to z realizacją ciężko.

I w przyszłym tygodniu do lekarza idę to się może jakimś zdjęciem Malucha pochwalę. Na razie najbardziej rozczuliły mnie rączki 🙂

 

image
marzy mi się zrobić takie coś 🙂

 

 

4

Mąż powinien mieć w domu władzę. Tylko spokojnie. Uwaga! My mamy złe zakodowania związane ze słowem władza. Bo sprawujący władzę to dla nas władca, to taki ktoś, kto może pomiatać innymi, kto może kosztem innych się bogacić, oszukiwać, kraść. Wszystko może. Im wyższa władza, tym więcej może. Tak to mniej więcej w naszym kraju od wielu, wielu lat wyglądało i niestety jeszcze ciągle to trwa. Nie tak Chrystus powiedział, mówiąc o władzy i ważności: "Kto chce być pierwszy między wami, niech będzie najmniejszy i niech służy..." Mąż ma mieć władzę, to znaczy: żona ma pozwolić mężowi służyć rodzinie. Ma pozwolić mężowi w najlepszej wierze decydować o ważnych rzeczach w życiu rodziny. Kobiety nie umieją się z tym pogodzić, bo jest emancypacja, bo jest równouprawnienie, wobec tego: "ja nie będę rezygnowała z mojej władzy."

I co się dzieje? Mężowie uciekają z domów, chociażby psychicznie. Klasyczna sytuacja z poradni: "Proszę pana, mój mąż jest całkowicie nieodpowiedzialny". - "A co pani powierza odpowiedzialności swojego męża?" - "Pan mnie nie zrozumiał: on jest nieodpowiedzialny". - "A co pani mu powierza?" - "No, ja mu nic nie powierzam, nie mogę nic powierzyć". - "To jak on ma się stać odpowiedzialny!?" - My nie rodzimy się odpowiedzialni, my się stajemy odpowiedzialni. Jeżeli żona zacznie męża obciążać odpowiedzialnością za ważne decyzje w rodzinie, to on będzie myślał o tym, będzie się starał, wejdzie w sprawy rodziny i będzie mu na tym zależało. Jeżeli żona go od tego wszystkiego odepchnie, to on się z tego prędzej czy później zwolni. Będzie miał zadowolenie w pracy zawodowej, to będzie uciekał do pracy. Całe pieniądze odda żonie, ale każdą wolną chwilę będzie spędzał w pracy, bo tam jest ważny, tam od niego coś zależy, tam może decydować, a w domu żona i tak wszystko zrobi po swojemu.

Ja tu bym chciał panie ostrzec, że musicie podjąć ogromny wysiłek, żeby skorzystać z tej troski męża o losy rodziny. On będzie chciał różne rzeczy w domu ulepszać, udoskonalać, poprawiać, a wy będziecie się przed tym bronić wszystkimi siłami, dlatego, że kobieta tak troszeczkę funkcjonuje, że wytwarzają się w niej pewne przyzwyczajenia: "to się robi tak".

I teraz mamy męża w domu, który patrzy i się dziwuje: "Czemu ty tak to robisz?" - "No bo tak się robi". - "A spróbujmy inaczej". Namawiam panie, żeby z mężowskich pomysłów korzystać, mimo, że nie będziecie chciały. "Przecież to trzeba tak... Inaczej będzie źle..." Spróbujcie inaczej. Zawsze na tym wygracie. Bo tak: jeżeli to "inaczej" wyszło na dobre, no to wygraliśmy, opłaca się, zaoszczędziliśmy czas, coś w domu dzieje się lepiej, niż dotychczas. Jeżeli to wyjdzie na złe, też panie wygracie, bo on widzi, ze tak wymyślił i że wyszło na złe. To on na drugi raz będzie się bardziej starał, żeby wymyśleć lepiej. Udowodni, że stać go na wiele. To jest dla niego ogromnie ważne, dać mu tę drugą szansę. I wymyśli lepiej, za trzecim razem będzie już bez błędów.

Jeżeli nie da się tej szansy mężczyźnie, żeby on mógł wejść w to, co się w domu dzieje, planować, przerabiać, ulepszać, to wypchnie się go poza dom i on nie będzie domem zainteresowany. Wiele kobiet słusznie mówi: "Mój mąż się domem nie interesuje, ucieka z domu, jak tylko może". Tak, tylko nie zdają sobie sprawy, że w pewnym sensie one to sprowokowały, w pewnym sensie one to wręcz wymusiły na swoim mężu, robiąc wszystko po swojemu, bo: "ja sama najlepiej wiem, jak to trzeba zrobić i chłop mi tu nie będzie rządził..." (...)

Żony pozwólcie mężom na pewne innowacje w domu, na pewną twórczość. I on wówczas będzie myślał o domu, będzie się starał, będzie się interesował sprawami domu. Przeciwnie, jeżeli żona będzie wszystko "robić po swojemu", to w krótkim czasie wszystko "wyląduje na jej głowie". Taka sytuacja, choć w naszej kulturze dość powszechna, nie jest jednak dla domu korzystna. Kobieta bardziej koncentrując się na drobiazgach codzienności - co jest ogromnie ważne i często niedoceniane - niejednokrotnie gubi szerszą perspektywę, którą łatwiej dostrzega mężczyzna.


Jacek Pulikowski

4

czwartek, godz. 21.58
zaglądam na wyciszony telefon a tam  '9 nieodebranych połączeń'  od Mamy. Myślę, pewnie się coś stało, z lekka nerwowo dzwonię i okazuje się, że..... moja dużo starsza siostra rozgrzebała kuchnię u rodziców, zerwała tapetę, zostawiła bałagan i wyjechała do naszego brata. Zawrzało we mnie, a siostrę miałam ochotę ukatrupić, ale grzecznie uspokoiłam rodziców, że w piątek po pracy przyjedziemy i sprawę załatwimy.
Nasze plany wzięły w łeb, łącznie z moim teoretycznie wolnym sierpniem po południu i w weekendy.
[Gwoli wyjaśnienia mam już starszych rodziców, mocno po siedemdziesiątce, oni już nie chcą generalnych remontów, ma być czysto i schludnie po prostu. Umówiłam się z nimi, że wpadniemy z Onym na odświeżenie kuchni na początku września.]
piątek, godz. 9.23
dzwoni moja siostra [ciśnienie mi rośnie] i radosnym głosem oznajmia mi, że 'trochę' rozgrzebali z Tatą kuchnię oraz czy mogę szybko przyjechać z Onym po pracy, że pomalować sufit i wytapetować kuchnię.
piątek, godz. 17.10
jesteśmy u rodziców i trafia mnie jeszcze bardziej, bo okazuje się, że moja siostra w sobotę rano wyjeżdża do siebie.
Nie mogę do dzisiejszego dnia tego zrozumieć i tego przetrawić jak można coś rozgrzebać i zostawić, jakby była zupełnie nieodpowiedzialna, skoro zaczęła to czemu nie załatwiła kogoś  do zrobienia albo nie uzgodniła z nami kiedy robimy remont kuchni.. no nie mieści się to w mojej głowie...
Weszliśmy w to i zrobiliśmy tylko ze względu na rodziców, aby się zbędnie nie denerwowali, bo już ani ich wiek ani zdrowie ani siły nie pozwalają na to...
buzuje ciągle we mnie złość i żal na przemian... nie mogę się z tymi myślami poukładać..
do tej pory zawsze mogłam polegać właśnie na tej siostrze, zawsze była odpowiedzialna i wszystko robiła z głową, a ostatnio coś jest nie tak, to już nie jest ta sam osoba, pełna jest niepokoju, rozkojarzenia, rozpoczęcia czegoś i nie zakończenia...
chcę odzyskać moją normalną siostrę! - tylko czy tak się da?