Przeskocz do treści

3

Nasze sierpniowe życie biegnie swoim trybem. Zdecydowanie lepszym niż lipcowe, bo wreszcie dotarły do nas letnie temperatury. Ja jestem z tych co potrzebują latem się wygrzać i napełnić słońcem 🙂 Nasze sierpniowe życie jest jakby spokojniejsze od lipcowego, a przez to powoli nadrabiam zaległe porządkowe sprawy.

Generalnie sierpień ma u nas smak arbuza, lodów owocowych i wody z cytryną. Bywamy w gościnie, przyjmujemy gości i cieszymy się swoim towarzystwem. ALE mamy jeszcze konieczne co najmniej dwie wizyty letnie do złożenia! I kilka miejsc do zobaczenia.

Powoli zbieramy garderobę do wrześniowego ślubu i wesela. To mi przypomniało, że nie mam jeszcze zamówionej kartki! Czas chyba umówić fryzjera... 🙂

Ogródek w lipcu leżał i kwiczał tzn. zarósł chwastami dość mocno, ale 0,5 godziny dziennie działa cuda. Zaczyna być znowu pięknie oraz bardziej przejrzyście 😉 Może do jesieni zdążę by całkiem wypiękniał 😉

Nasz na razie pomidorowy gigant - 950g

Dzięki Agnieszce z kanału YT Edurodzinka biorę udział w wyzwaniu FlyLady. Bardzo mnie to zmobilizowało do działania, ale też uświadomiło jak wiele już za mną, ile spraw mam przepracowanych. Włączyłam znowu komputer, powoli nadrabiam różne zaległości, posprzątałam swoją skrzynkę emailową. Dzięki czystemu codziennie zlewowi i kuchence mam poczucie panowania nad czystością kuchni, zlikwidowałam kilka hot spotów (czyli punktów zapalnych w domu), wprowadziłam kartę obowiązków domowych dla wszystkich, zaczynam ogródek powoli doprowadzać do stanu przyzwoitego 😉 Wiele jeszcze przede mną, ale 15 minut dla pokoju działa cuda! Może ktoś jeszcze się skusi - polecam!

Przyszedł dokument potwierdzający, że Marcelina jest uczennicą klasy pierwszej SP w trybie edukacji domowej. Postaram się napisać w następnym wpisie dlaczego u nas nauczanie domowe i jak to wygląda z mojej perspektywy.

Powoli klaruje się też w mojej głowie jak będziemy pracować w tym roku, co zmienimy, co dodamy i co odpuścimy. Mam poczucie wielkiej, dobrej przygody dla nas wszystkich 😉

PS. Późne lato nadeszło, bo nasze bociany odleciały, a jaskółki zaczynają pierwsze zbiórki na drutach 🙂
Żyrafa podróżująca według Marceliny

2

Ostatnio słuchałam z dzieciakami piosenki "Mamy czas" Arki Noego i dotarło do mnie, że MAM CZAS. Mam go fizycznie, tu i teraz! Nie za 5 minut, nie 5 minut temu, ale TERAZ. Mam konkretnie i co ja z nim robię? Jak go wykorzystuję? Kiedy go marnuję, a kiedy nie?

Nie zatrzymam go przecież, ale też i nie przyspieszę.

Uświadamiam sobie ostatnio jaki czas jest pojemny, ile mieści w sobie wydarzeń, sytuacji, spotkań, modlitwy, łez, śmiechu..

Cieszę się z tego czasu, który mam teraz! Po cichu go trochę określam jako "mój złoty czas", choć każdy dotychczasowy też tak określałam 😉 Każdy etap ma swoje plusy!

Wdzięczna jestem, że MAM CZAS na czytanie książek z dziećmi, modlitwę, chodzenie na spacery, przytulanie, patrzenie na ich rozwój i budowanie ich wzajemnych relacji, słuchanie Józia gdy przychodzi i mówi: kocham Cię mamuś i wiele innych rzeczy, które wymagają czasu.

Myślę, że wykorzystuje też najlepiej jak umiem ten czas mi dany. Choć trudno mi się do tego naprawdę przyznać, bo widzę w nim zbyt dużo niedoróbek 🙂

4

Tego potrzebuję! Napełnić się, zatroszczyć o siebie! Pusta czy niepełna nie będę mogła nikomu niczego dać, bo sama mieć nie będę. Czuję się momentami mocno niepełna a może zmęczona, w każdym razie czuje potrzebę napełnić się odpoczynkiem, dobrem, pięknem 🙂

Bóg na modlitwie też mi pokazuje w Słowie Bożym, że mam się o siebie zatroszczyć. To jest dla mnie niesamowite jak Bóg odpowiada na moje pytania czy wątpliwości, nawet te nie wypowiadane głośno. Za każdym razem jestem zadziwiona 😉 Doświadczam też tego, że wierność w codziennym rozważaniu Pisma św. przynosi owoce, prostuje mnie i napełnia wdzięcznością. Najzabawniejsze, że dostrzegam to dopiero po czasie 🙂

Napełnić się

Czuje, że moje zasoby zwłaszcza fizyczne zmalały, a tak trudno mi się zmobilizować by je odbudować. Mam poczucie jakbym chodziła po omacku i obijała się o jakieś ściany czy ograniczenia, nie wiem które są prawdziwe a które tylko w mojej głowie. Śledztwo jednak trwa 😉 Odkryłam przy tej okazji, że moje nadmierne poczucie samodzielności, niezależności blokuje moją kobiecość.

To bardzo fajny i jednocześnie trudny dla mnie czas. Teraz. Z jednej strony widzę jak bardzo potrzebuję otulenia swego ciała ciepłem, łagodnością, dobrocią i spojrzenia na siebie, na swoją kobiecość z miłością... Z drugiej to trudne, bo to też stawanie w prawdzie o sobie, a to wymaga wysiłku, na który czasem myślę, że nie mam siły. Nic jednak wartościowego bez wysiłku nie ma 🙂

Bardzo przemówiła do mojego serca ostatnio Volha z Otulić mamę, że dopiero napełniona po brzegi kobieta może dać coś innym, a nawet dopiero z przepełnienia. Ma to sens! Jak mogę coś dać jak wcześniej tego nie mam?

Serdecznie polecam jej posłuchać albo poczytać! Volha zwołuje teraz wioskę kobiet czyli organizuje konferencję online "Kobieca wioska mocy" - zapiszcie się! 🙂

Wiem, że pewnie chaotycznie napisałam, ale mam nadzieję że kogoś zachęcę by też spróbował zastanowić się czy nie potrzebuje napełnić się 🙂