Przeskocz do treści

6

Dziś uświadomiła mi EM, że nic nie napisałam o "Ceremonii błogosławieństwa", którą zorganizowałyśmy dla naszej Błogosławionej K. 🙂 Jakiś czas temu zainspirowałam się wpisem Voli z Otulić mamę, by w sposób szczególny uhonorować Mamę oczekującą na narodziny dziecka. Od razu stanęła mi w oczach odpowiednia Niewiasta, telefon poszedł w ruch i wstępnie pomysł został zatwierdzony 🙂

Ceremonia błogosławieństwa to takie świętowanie macierzyństwa i kobiecości w gronie kobiet bliskich Błogosławionej. Dostałam też od Voli pdf z przykładowym scenariuszem samego spotkania. Dodatkowo miałam w oczach podarek, który otrzymałam tuż po narodzinach A. od pewnej Kobiety, a który mnie ogromnie wzruszył. Był bowiem takim dostrzeżeniem mnie przy tych narodzinach i podkreśleniem mojej kobiecości. Pomyślałam wtedy jak fajnie byłoby kiedyś obdarzyć tak kogoś by i on się cieszył jak ja 🙂

Jako, że znałyśmy się my i naszą K., więc dostosowaliśmy całe spotkanie mocno do nas. Zaprosiłyśmy K. na odpowiedni dzień i godzinę nie mówiąc jej po co 🙂 Przygotowany został specjalnie pokój, odpalony kominek i wszystkie możliwe świece, postawiony na honorowym miejscu fotel dla naszej K., koszyczek z podarkami, co nieco do jedzenia i moja siostra zrobiła najlepsze herbaty świata! 🙂

Rozpoczęłyśmy wspólną modlitwą za Błogosławioną, odmówiłyśmy dziesiątek Różańca, dużo rozmawiałyśmy, piłyśmy, jadłyśmy, czytałyśmy kobieco - macierzyńskie myśli z "Listu do kobiet" Jana Pawła II, obdarowałyśmy K. - po prostu byłyśmy razem!

Vola też wymyśliła Karty porodowe z Bożą Mocą, to też mnie zainspirowało, by może podobne zrobić dla K. Zrobiłam trochę nieudolnie, na pewno nie tak piękne jak Vola, ale były 🙂

Bardzo Wam polecam zorganizować takie spotkanie - Ceremonia Błogosławieństwa, mnie osobiście bardzo ubogaciło. Mam nadzieję, że naszą K. też 🙂

Jakby jeszcze kiedyś była możliwość to ja proszę o organizację takiego spotkania dla mnie 😉

5

Trwam w zawieszeniu pomiędzy 38 a 39 tygodniem ciąży. Niby jeszcze popełniam mnóstwo rzeczy, bo czas się kończy, a z drugiej strony czekam na finał, by inne wprowadzić w życie 😉 Nie dogodzisz 😉 U nas powoli tryb jesienno - zimowy się włączył, a pierwszym tego objawem jest szybsze spanie dzieci. Generalnie powoli przeskakujemy z godz. 20.30 na 19.30, bardzo lubię ten czas, bo wieczory nam się małżeńskie wydłużają 🙂 I w ciąży już niedługo nie będę, więc będzie jeszcze większa przyjemność, bo marudzenie odejdzie o niewygodach i uciskach 😉

Dzieci drugi dzień smarczą się, a ja od dziś dołączyłam do nich. Mam poczucie, że dziś dogorywam... a jutro lekarz i pewnie będzie skierowanie do szpitala. Dziś nawet w dzień pospałam, książkę kolejną skończyłam i chyba na za wiele więcej mnie dziś nie stać 🙂 Torbę dziecka na wyjście mam spakowaną, dla siebie niestety jeszcze nie, ale czeka w gotowości na wypełnienie 😉

Mogę zameldować, że zgodnie z zamierzeniami z poprzedniego wpisu zaczęliśmy jego realizację. Dzieci o wiele więcej rozumieją niż się spodziewałam i przy okazji my też z tego korzystamy, a czasem nawet nasi goście.

Dzień ze św. Matką Teresą z Kalkuty  - zaczęliśmy wstępem przy śniadaniu, gdzie wyjaśniłam im mniej więcej zasady i po co chcemy się zaznajamiać ze świętymi. Swoją drogą nasze codzienne śniadania ewoluują od jakiegoś czasu i są jeszcze bardziej rozbudowane o rozmowy i czytanie książek w trakcie. Następnie po ogarnięciu podstawowych spraw domowych, włączyłam im film animowany o św. Matce Teresie, ale po ok. 5 minutach wyłączyliśmy, bo był za trudny dla Marceliny. Porozmawialiśmy jednak o Matce Teresie, co robiła, dlaczego i dla Kogo. I temat  wracał przez cały dzień fragmentami.  Wieczorem przy kolacji opowiedziała wszystko Tacie i zadziwiła mnie ilością zapamiętanych informacji oraz ich zrozumieniem.

8 września było święto Narodzin Najświętszej Maryi Panny i zapomniałam o tym... Duch Święty jednak działa, bo rano przypadkiem usłyszałam fragment audycji i mnie olśniło 😉 Zatem po wstępnym 'rabanie' i konkursie kto ma dziś urodziny zabraliśmy się za pieczenie tortu dla Maryi. To był dobry pomysł, bo był fajnym wejściem w rozmowę o Maryi, Jej Rodzicach i narodzinach. 

14 września było święto Podwyższenia Krzyża Świętego i najważniejsza okazała się dekoracja krzyża w naszym domu oraz rozmowa wynikła z tego. Wieczorem zaś wspólna modlitwa przy owym krzyżu.

Z Marceliną zaczęłyśmy jeździć w tym na akrobatykę, bardzo jej się podoba i nieustannie ćwiczy. Z kilku względów od tego tygodnia przenosimy się jednak do zespołu ludowego, bo znalazło się miejsce. Sama zainteresowana jeszcze nie może się zdecydować czy się cieszy 😉 Ćwiczeniami będzie musiała się zadowolić na własnym podwórku 😉

Generalnie to są na etapie budowania nowych baz, bo stale nie mogą się zdecydować na lokalizację. I w ciągłej gotowości do wycieczek, wiele mamy zaplanowane po narodzinach Antosia. Oby wyszło!

I rządzą jako królowie huśtawki, której wreszcie się częściowo dorobiliśmy. Częściowo, bo siedzisko będzie inne.

 

Stacey też mnie już odpowiednio na jesień nastraja 🙂