Jesienny wpis! Aż trudno mi uwierzyć, że dwa miesiące nic nie napisałam! Życie biegnie swym torem, a jesień tego roku będzie dla mnie dość pamiętliwa. Przeczytałam kilka książek, muszę też zrobić o tym wpis, bo niektóre są naprawdę warte reklamy 😉 Zatem zaczynam jesienny wpis, bo jesień w pełnej krasie, by nie powiedzieć, że zbliża się zima i adwent ;-).
Wrzesień
Wrzesień był trudny pod wieloma względami: emocjonalnym, finansowym, organizacyjnym... i najzabawniejsze najmniej trudno wspominam diagnozę Onego. Jakoś tak rozmyła się w codzienności. Jak już myślałam, że doszłam do dna to ono się pogłębiało... ALE pewnego ranka wstałam początkiem października i stwierdziłam, że może być gorzej 😉 Tak powoli zaczęłam odbijać od dna.... najpierw emocjonalnego i potem BARDZO niespodziewanie finansowego.

MUSZĘ napisać o tym finansowym, bo może ktoś z Was też skorzysta! Zatem kiedy już było dno dna finansowego wpadł mi w ręce obrazek Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca i pomyślałam, że skorzystam 🙂 Wiele już o nim słyszałam, ale do tej pory było mi z nim nie po drodze. Zainstalowałam aplikację z nowenną i zaczęłam. Po pierwszym dniu otrzymałam 100 zł za pewną zaległość 🙂 Następne cisza i gdzieś po tygodniu od zakończenia nowenny wpłynęła zaskakująca kwota na rachunek. Ryczałam z wdzięczności przez pół nocy :-))

14 września, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, drugi rok świętowaliśmy po swojemu (jako naszą rodzinną tradycję). Rano rozpoczęliśmy adoracją Krzyża, a na cały dzień zostawiliśmy w centralnym miejscu domu krzyż z zapaloną świeczką, by każdy w ciągu dnia mógł się przy nim zatrzymywać i go poadorować. Dzieciaki pilnowały świeczki i często przychodziły do Pana Jezusa.
Natalia wypuściła w świat nową piosenkę. Zapraszam do posłuchania 🙂
We wrześniu byliśmy na ślubie i weselu. Józek z Marceliną wytrwali dzielnie do końca, choć Józik przysypiał ale nie dał się z sali wynieść ;-)) Fotobudka robiła fajne zdjęcia, sama zaś nie zrobiłam ani jednego 😉
Październik
Październik w sumie spędziłam mieszkając na dwa domy, było to trochę męczące, ale z drugiej strony jeszcze bardziej byłam wdzięczna za naszą edukację domową. Dzięki temu było spokojniej i zdecydowanie mniej nerwowo.

Różaniec wpiął się w naszą ranną codzienność, a nawet wzięliśmy niespodziewanie udział w akcji "Milion dzieci modli się na różańcu". Było to też dobrą inspiracją do rozmowy z dziećmi. Bardzo lubię z nimi rozmawiać, bo mają dość ciekawe i czasem zaskakujące spostrzeżenia.

Ogród prawie jest już gotowy do zimy, bo większość warzyw i jabłek już w stodole, ale pomidory jeszcze w szklarni mamy, więc jej kategorycznie zamknąć nie mogę 😉 Jakoś w tym roku wyjątkowo się w ogródku wyrobiłam! A i kwiaty do wazoników jeszcze mam 🙂 Kury w zagrodzie za to strajkują, bo prawie jajek nie noszą 😉

Trudno pisząc o październiku nie wspomnieć o jego końcówce i wydarzeniach, które później się działy czyli o wyroku TK i późniejszych strajkach. Cieszę się z wyroku sądu, bo życie każdego człowieka (i matki i dziecka) jest tak cenne i ważne. Tego z podejrzeniem choroby także, chory człowiek przecież nie przestaje być człowiekiem. Nie można mu odbierać prawa do życia. Poziom agresji mnie zadziwił i również poziom argumentacji czy często raczej jej braku. Zasmuciło mnie kilka osób, które włączyły się do strajku pod hasłem "jestem przeciw aborcji ale kobieta musi mieć wybór". Wybór do czego? Zabicia własnego dziecka?
Nie brałam udziału w rozmowach, poza jedną, która trwała raptem na fbuku 1 godzinę, a zatruła mnie na całą noc. W zasadzie nawet trudno to nazwać rozmową, a raczej słuchaniem monologu, zresztą dość agresywnego. Świadomie nie biorę udziału w rozmowach internetowych, bo uważam, że rozmowy nic nie dają. Burzą tylko spokój, są stratą czasu.
Listopad
W związku z powyższym włączyliśmy się rodzinnie do modlitwy "Różaniec do granic nieba" by modlić za dzieci nienarodzone i za każdą dokonaną aborcję.

Organizacyjnie z dna tak naprawdę chyba dopiero wychodzę właśnie w listopadzie, ale wychodzę! Pewne rzeczy, które mnie gnębiły rozpisałam i poukładałam. Teraz tylko działać 😉 Ciasto na pierniczki już wstawiłam, a jutro będziemy robić ciasto na piernik Babci Oli 🙂
Dziś poświętowałam porządkiem w bibliotece naszej domowej i znów odkryliśmy kilka wartych przeczytania książek 😉

Edukacja domowa
Wysłuchałam bardzo dla mnie inspirującego filmiku na yt, po którym usiadłam i w jedną noc napisałam plan edukacyjny dla moich dzieci. Nawet jeśli wrócę do pracy, a dzieci do placówek pójdą to już wiem CO CHCĘ by nasze dzieci umiały, jakie posiadały umiejętności, nad czym trzeba pracować. Excel działa cuda 😉 Przy okazji przejrzałam Marcelinowe podręczniki i zaskoczyłam się jak niewiele musimy się douczyć do egzaminu 🙂

Doszłam do wniosku, że nasz styl edukacji to taki miks pomiędzy edukacją klasyczną a edukacją wg Charlotte Mason. Oczywiście przy wielu jeszcze innych dodatkach 😉

Zaczyna coraz bardziej nam dokuczać brak możliwości wyjścia tu i tam ze względu na ograniczenia koronawirusowe. Chciałabym pójść z dziećmi do teatru, muzeum a tu lipa. Dobrze, że jeszcze do lasu możemy i mamy blisko 🙂
Z naszej edukacyjnej codzienności to czytamy książki (odkryliśmy kilka cudnych!), potem o nich rozmawiamy. Uczymy się czytać, pisać. Codziennie M. ćwiczy na instrumencie, co nie zawsze jest miłe i słodkie 😉 Poza tym to duuuużo się bawią i wymyślają różności.

Kończę już! Gratuluję wytrwałości Tym, którzy doszli do końca 🙂 Może dzięki temu jesiennemu wpisowi uda mi się wreszcie wyjść na prostą i zacząć pisać. Jest w każdym razie szansa, bo częściej ostatnio jestem przy komputerze 😉
PS.
Gdyby ktoś był zainteresowany to od 4 do 6 grudnia online będą rekolekcje dla kobiet! Polecam! Trzeba się zapisać na email do Marii podając swego 🙂 Ja będę!
