Przeskocz do treści

16

Zdarzenie pierwsze.
Wczoraj spotkałam pewną dziewczynę - A., której nie widziałam od roku. Ucieszyłyśmy się jak dzieci, była i nieopisana radość i niemożliwa do zakończenia rozmowa.. po tym spotkaniu nie mogłam przestać o niej myśleć, frapowało mnie co się w niej zmieniło, bo coś się zmieniło. W trakcie wieczornej rozmowy z Onym dotarło do mnie co... zmieniły się jej oczy - które tryskały życiem i radością. Wzruszyłam się głęboko, bo jeszcze rok temu spędziłam wiele godzin przeganiając jej smutki. Dziś promienieje z niej życie.
Zdarzenie drugie.
Dziś, ledwo usiadłam i zabrałam się do kolejnego rozliczenia, a dzwoni telefon. To M., pracuje teraz nad doktoratem i wątpi w jego sens. Temat ma wielce ciekawy, bo o kobiecie. W mojej głowie burza, bo skąd ja niby mam to wiedzieć, zupełnie to nie moja dziedzina (ja po prostu lubię być 'tylko' kobietą ;-)), dlaczego ja mam jej uzasadniać sens tego w ujęciu literackim na dodatek? Podobno jej dobrze uzasadniłam, przynajmniej chce ze mną dyskutować dalej. A ja ostatnio mam kompleksy, że za mało czytam, że za mało się rozwijam, że niby jakiś zastój we mnie. A może to tylko moje subiektywne wrażenie? Inni odbierają mnie inaczej? Zdumiewa mnie to.
Najlepsze to to, że trudno mi ją wcisnąć w mój grafik czasowy, bo mam wszystko zaplanowane do wtorku na ścisk, a M. ma oddać uzasadnienie do wtorku. Znów rewolucja, ale po zdarzeniu pierwszym wiem, że warto, więc nastąpiła zmiana grafiku 😉
Zdarzenie trzecie.
Dostałam dziś smsa -  "Cieszę się, że Cie wczoraj widziałam. Tęsknię do następnego". To J., niby dziewczyna, niby kobieta 🙂
Życie jest piękne i piękna pogoda za mym oknem... słońce, złoto na drzewach i pod nogami, przyzwoita temperatura, czyli wyciągam dziś Onego na dłuuuugi spacer 🙂

19

Ten weekend był zaplanowany w inny sposób, bo miał się odbyć Kurs Filip, który się nie odbył i dzięki temu został nam darowany weekend do zagospodarowania na nowo.
Budząc się w sobotę rano, miałam cudne uczucie, że mamy sporo czasu, nic nas nie goni, do niczego nie jesteśmy zobowiązani. Po niespiesznym śniadania i kawie wyruszyliśmy na poszukiwania łóżka oraz stołu z krzesłami. No, niekoniecznie wszystko na raz 😉 Dzięki temu dojechaliśmy w końcu na Bazar Staroci, moje zafascynowanie starymi meblami wzrosło, Onemu się spodobało (a to było ważne dla mnie), znaleźliśmy tyle cudnych rzeczy i potwierdziło się, że podobają nam się te same. Łóżka wprawdzie nie kupiliśmy, ale od soboty jesteśmy szczęśliwymi właścicielami pięknego stołu z rzeźbionymi nogami, sześciu krzeseł oraz nadprogramowo kredens (?) na pięknych rzeźbionych nóżkach z witryną :-)))) Dziś przyjeżdża towar do domu i będziemy z Onym świętować nasze zakupy 🙂
Chcielibyśmy się tez skusić na kilka rzeczy jeszcze, może nam się uda dziś przy odbiorze i Wam zaprezentuję.
Zakończyliśmy sobotę na koncercie Anny Marii Jopek  i było czarownie. Czarownie to ostatnio moje ulubione słowo. Ania jest urzekająca swoją osobowością, sposobem bycia, bawi się głosem, muzyką.. czuć sprawiającą całemu zespołowi ogromną radość z grania, bycia na scenie...
na nowo JĄ odkryłam i czuję się zaczarowana 🙂
Źródło: AMJ - oficjalna strona
niedzielnie byliśmy w lesie i chadzaliśmy mniej więcej takimi ścieżkami....
PS. Zapomniałam się jeszcze podzielić, że byłam w kinie na filmie z Julią Roberts "Jedz, módl się i kochaj" - poza widokami, muzyką - film raczej nudny i za bardzo nie polecam 🙂
dobrego tygodnia

9

Urlop minął, część z planów udało mi się zrealizować, nawet te związane ze zwiedzaniem, tylko nie tych miejsc, które bym chciała. Otóż moje 'pasjonujące' wycieczki miałam codziennie cały tydzień z Onym na pogotowie albo do przychodni różnych albo na badania. Ony nagle się rozchorował, a lekarze nie potrafili znaleźć przyczyny, bo badania wychodziły ok, a Ony czuł się umierający i pożegnał się nawet ze mną.. ale że ja konkretna jestem to nie dałam się szybko wpuścić w maliny, ze spokojem podeszłam do sprawy (spokój który odreagowuję teraz odsypianiem) i okazało się, że to po prostu silna nerwica. Wbrew temu na Onego pozytywnie wpłynęły te wydarzenia, na jego nastawienie do życia, świata, pewne rzeczy uporządkował i porządkuje nadal.. oby te zmiany były na dłużej 🙂
Mimo to urlop był niezły, bo spędziliśmy go razem (a nie mieliśmy); nadrobiłam trochę zaległości książkowych (Kingsbury nadal u mnie króluje), filmowych i towarzyskich; pobawiłam się w dekoratora wnętrz i świetnie się przy tym bawiłam :-); nade wszystko odpoczęłam od pracy i komputera; przydałby mi się krótko mówiąc jeszcze tydzień 😉
Do 6 października muszę podjąć decyzję czy chcę się wybrać na studia podyplomowe i czy chcę być gościem w Poznaniu przez najbliższy rok... przez weekend mam przyspieszony etap zastanowienia się w którą stronę chcę aby szła moja kariera, co chcę robić dalej w życiu zawodowym, czy to co mam do tej pory odpowiada mi, jak chcę się rozwijać... Brakuje mi czasem wysiłku, którego wymaga nauka i z chęcią bym się pomęczyła ponownie, nie wiem tylko czy poniesione koszty przełożą się na zyski. No to  mam dylemat weekendowy 😉
Wykazuję się ostatnio w kuchni swoimi zdolnościami, sprawia mi to dużo radości, gotuję więcej niż ustawa przewiduje.. mogę się też pochwalić, że nie mam pustych słoików w piwnicy, bo wszystkie zapełniłam.. i zrobiłam pyszną malinóweczkę, która będzie do skonsumowania około grudnia dopiero 🙂