Przeskocz do treści

11

Minął grudzień. Minął Adwent. Minęły Święta Bożego Narodzenia. Minęła Oktawa Bożego Narodzenia. Grudzień jakby w galopie. Decydujące tu jednak słowo jakby, bo realnie to bardzo żyję TU i TERAZ. Ogromnie mi z tym dobrze! Trochę wprawdzie mam wyrzutu sumienia, że nie zapisuję co nieco, ale tylko trochę 😉 Nie wiem nawet czy uda mi się słowami choć trochę streścić jak nam minął grudzień. Może z kalendarzem w ręku będzie mi prościej, przynajmniej nie będę skakać... hahaha... a na końcu stwierdzę, że wpis - bigosik mi wyszedł 😉

A bogate plany pisarskie miałam w listopadzie... hahaha.. no realne życie wymaga pewnego mojego konkretnego zaangażowania i działania, co skutkuje moim mocno ograniczonym wieczornym czasem - znaczy albo wybieram czas z mężem wieczorem albo usypiam z Antkiem czy Józkiem i budzę się ok. 22.30 mało przytomna, by stwierdzić że idę spać dalej 😉 Wyznaję bowiem zasadę, że skoro dzieci nie mogą w dzień komputera/bajki to i ja nie mogę korzystać (pomijam konieczności). Podobno przykład idze z góry 😉 Zostają wieczory, ale ostatnio wyglądają jak opisałam powyżej 😉

wieniec adwentowy 2018
Mój Adwent

Dla mnie był inny niż zaplanowałam wstępnie. Na własny użytek nadałam mu temat "Pokora czyli moja droga do stajenki". Przynajmniej w jego trakcie byłam rozczarowana sobą, swą postawą a nade wszystko własnym językiem. Dopiero na sam koniec w Wigilię zrozumiałam, że właśnie taki miał być.

Dość nieoczekiwanie wzięłam udział w moim pierwszym kursie pt. "Zatrute myśli", które zorganizowała i prowadziła Agnieszka Pieniążek z Domowe zawirowania. Trwało tylko i aż 5 dni. Oczywiście nie wystartowałam tak jak było w planie, tylko z tygodniowym opóźnieniem, ale było warto! Przede wszystkim dlatego, że uświadomiłam mi jak bardzo galopują moje myśli, czasem nawet stadami, jak bardzo są nieujarzmione oraz zniekształcone. To generalnie porażające jak trudno mi je zatrzymać, uchwycić, bo czasem (nawet dość często) szybciej mówię czy wykonuję jakąś czynność niż potrafię sobie uświadomić myśl. Ten kurs to było świetne uzupełnienie mojego adwentu, by stanąć w pokorze.

Adwent z dziećmi

Początek był obiecujący, potem była dziura 3 dniowa, a później znowu wróciliśmy na właściwe tory 😉 W tym też oparliśmy się o książkę Marka Kity "Wszyscy na Ciebie czekamy" z tym, że nie robiliśmy na dołączonym plakacie, bo nie mieliśmy go (w zeszłym roku wykorzystaliśmy), ale zrobiliśmy własny. Dodatkowo były zadania prawie na każdy dzień albo związane ze świętem lub świętym z danego dnia albo różne etapy przygotowania do świąt np. sprzątanie, pieczenie, kartki, nauka pieśni adwentowych itd. Na przyszły rok koniecznie muszę zrobić kalendarz adwentowy, wiem, że zawartość będzie podobna, ale w tym roku nie było i to był błąd. Dzieciom łatwiej sobie uzmysłowić jak zbliża się wydarzenie. Kolejny rok płyta z pieśniami adwentowymi dołączona do ww. książki była hitem 🙂

Chrzest św. Antoniego

W pierwszą niedzielę Adwentu Antoni otrzymał sakrament Chrztu Świętego i oto stał się chwilowo najczystszym człowiekiem w rodzinie 🙂 Uroczystość generalnie fajnie się udała, o dziwo zdążyłam prawie ze wszystkim, było bardzo rodzinnie i swojsko. Trudno mi sobie wyobrazić organizację uroczystości poza domem, jakoś nie czuję tego.

Kolejny raz skorzystałam z dobrych rad Irenki i częściowo nawet skopiowałam menu 🙂 A powiem Wam, że ciasto Kinder Bueno wg tego przepisu jest mega! Polecam!

i po imprezie 😉
W międzyczasie

13 grudnia Marcelina miała swój pierwszy występ w zespole ludowym, wciąż nie mogę uwierzyć, że tak urosła i zaczął się kolejny etap pt. pierwsze coś-tam. 🙂

Zrobiliśmy kilka całkiem fajnych rzeczy, edukacja domowa w rodzinie to jest coś świetnego. Dla mnie jako rodzica też. Nie wiem czy uda mi się dotrzymać słowa, ale samej sobie obiecałam, że choćby komórką będę dokumentować co robimy, bo później już nie pamiętam. Kolejne rzeczy są przecież ciekawsze 😉


Historyjka obrazkowa o zwierzętach 🙂
adwentowa wersja herbatki poetyckiej
jeden dzień funkcjonował teatrzyk 😉
kury wzmogły przedświąteczna produkcję 😉
jestem Pan Śrubokręt 😉
Panna Zielona przed strojeniem, choć wygląda dla mnie jak ustrojona 😉



7

Listopad, listopad - liść opadł 😉 Przynajmniej u nas, dziś marchewkę wykopałam, więc jestem prawie przygotowana do zimy w ogródku. Wyjątkowo w tym roku piękna pogoda na tak późne działanie. Generalnie dzieci pytają już o śnieg, więc zimno i zima może być 😉 Albo lepiej nie, bo butów zimowych jeszcze nie mam! 😉

Mam wrażenie, że listopad nam upływa pod znakiem bycia ciągłego 'w drodze' lub pogotowiu. Codziennie coś lub Ktoś 🙂 Lubię to jednak i wychodzi, że dzięki temu w tygodniu 2 ciasta piekę. Tylko muszę repertuar zmienić, bo mi się znudził 😉

O Adwencie też dość intensywnie myślę, planuję - w tym roku będzie dwutorowo: dla dzieci i dla mnie. Moją ścieżkę adwentową dziś wymyśliłam dość niespodziewanie i mam ogólny zarys, teraz muszę tylko dopracować szczegóły 🙂

Piernik Babci Oli Antoykowej  w poniedziałek będę robić, więc jak ktoś ma chęć na pyszny piernik to zachęcam do działania. Jest najlepszy! Teraz się robi ciasto i tydzień przed świętami piecze 🙂

Powoli przygotowujemy się do chrztu Antka, który będzie w pierwszą niedzielę Adwentu. Chrzestni są, rodzina zaproszona, Antek gotowy, menu obiadowe już mam - jeszcze muszę przełożyć na listę zakupową, pomysł na dekoracje mam. Jeszcze muszę więcej wyjaśnić dzieciom, bo się dopytują, zwłaszcza Marcelina. Umówiliśmy się na 'po niedzieli', jeszcze nie mam pomysłu jak to skutecznie i prosto przedstawić. Jutro muszę pomyśleć, poszukać i się poinspirować.

Właśnie muszę zorganizować sobie czas na regularną osobistą inspirację, bo czuję niedosyt. Mam poczucie, że za mało świeżych pomysłów mam w głowie. Do tej pory też jakoś to spychałam na czas późniejszy, a  to chyba muszę już. Znaczę muszę bo inaczej się uduszę 😉

A na koniec chciałam się pochwalić, że poukładałam wszystkie książki! Podzieliłam się na działy np. literatura obca, literatura piękna, historia, wspomnienia - biografie, religijne itd. Literaturę obcą i piękną ułożyłam alfabetycznie! 🙂

Po dwóch miesiącach szukania czasu pomalowałam szafkę i stolik... to było najzabawniejsze, bo dwa miesiące temu wyczyściłam, szlifowałam, a życie mi stale oferowało ciekawsze zajęcia niż malowanie.. haha... ale pewna tymczasowość zniknie a mebelki wracają na swoje miejsce 😉

I wróciłam do zadania nie zrealizowanego przed porodem czyli pisania dalszego ciągu naszej Księgi Rodzinnej. Uporządkowałam już zaległy rok, a teraz będę pisać, wklejać i ozdabiać. Cieszę się, że ruszyłam, bo miałam wyrzut sumienia 🙂