Fajna ta jesienna pogoda, bo więcej czasu w domu jestem 😉
Zaczęłam się jakiś czas temu zastanawiać czy to normalne, że mam ciągły niedosyt obecności w domu, osobistej i rodzinnej. Ciągle mi mało bycia w domu i tego co się z tym wiąże: braku pośpiechu, spokoju, braku zaangażowania w zewnętrzne sprawy, skupienie na rodzinie, domu...
Jak jestem w domu więcej to od razu widać, bo mam mniej zaległości, ale ciekawa jestem kiedy osiągnę stan pomalowania paznokci 😉 Pomalowanie paznokci to u mnie symbol, że jestem ogarnięta i mam 5 minut spokoju 😉
Wracając jednak do tego niedosytu - zastanawiam się skąd to pragnienie? Zagadką jestem sama dla siebie. Zadziwia mnie siła tego głodu we mnie.
Miałam myśl, że może mój organizm odreagowuje nadmiar, przesyt wcześniejszych zadań, wydarzeń, liczby spotkań? Teraz intensywność zdecydowanie mniejsza, bo wycofałam się z wielu spraw, w których byłam aktywna. Jakbym była wypalona na wszelkie aktywności. Pewnie nadmiar szkodzi 😉
Choć ostatnio pojawiają się myśli, by na nowo zaangażować się w nowe rzeczy, tylko czy to moja droga na teraz?
Takie tam wieczorne rozważania...