Przeskocz do treści

9

Święta, święta i… oktawa czyli o oczekiwaniu w Adwencie i świętowaniu Bożego Narodzenia rozciągniętym o oktawę w naszej rodzinie. My nadal świętujemy, codziennie jacyś goście, codziennie kolędujemy... Nie wiem czy uda mi się zebrać w sensowną całość wszystkie myśli i wydarzenia, bo okres bogaty był. Postaram się 😉
Święta, święta i... oktawa

Adwent

Adwent. Zadziwiająco szybko minął, zadziwiająco... wciąż pamiętam jak planowałam Adwent i nawet jak dość sprawnie mi szło. Czasu tylko zabrakło na net, ale codzienne życie ważniejsze w mych priorytetach. Początek był dla klimatu adwentowego obiecujący, bo spadł śnieg 😉 Antek pierwszy raz w życiu jechał sankami 😉

Skusiłam się i zakupiłam ebook wydany przez Magazyn Kreda "Najpiękniejszy Adwent". Podoba mi się, polecam wszystkim, którzy nie wiedzą jak dobrze przeżyć ten czas w rodzinie. To taka kompaktowo zawarta informacja o tym okresie liturgicznym, w zasadzie to taki trochę jak zbiór przepisów, gotowych do wydruku 🙂

W tym roku mieliśmy kilka elementów - roraty (byliśmy prawie na wszystkich w naszej parafii), zadania adwentowe, drzewko Jessego i słoik dobrych uczynków. Najwięcej emocji wzbudzał w tym roku słoik dobrych uczynków - przy wieczornej modlitwie rodzinnej, każdy musiał powiedzieć co dobrego danego dnia zrobił i zapisywaliśmy to na karteczce i wrzucaliśmy do słoika. W Wigilię włożyliśmy te karteczki Panu Jezusowi do żłóbka. Było to dość trudne zadanie, zwłaszcza dla niektórych dorosłych 😉

Przy obmyślaniu zadań do kalendarza adwentowego uświadomiłam z zaskoczeniem, że wiele z zadań brzmi mało atrakcyjnie dla moich dzieci, bo... wiele z nich robimy na co dzień. I że mamy bardzo fajne życie, to nasze domowe, w swoim rytmie, ze swoimi rytuałami, ze swoim tempem. Że się rozwijamy i żeby rozwijać się dalej musimy podnieść poprzeczkę i wejść piętro wyżej. Nie wiem do końca co to piętro wyżej oznacza, ALE poszukuję odpowiedzi 🙂

Zbiórka harcerska online - pieczenie pierników 🙂

Pod względem organizacyjnym, sprzątająco - gotującym, to w tym roku mam sfery gdzie poczułam się dumna z siebie, bo nie miałam języka na brodzie. Jednak spisana kartka, wciągnięcie młodych do różnych zadań i realizacja kilku zadań pomimo codziennych przeciwności przyniosła pozytywny skutek.

Święta, święta i... oktawa

Zacznijmy od Wigilii. Wigilia w naszej rodzinie jest trochę jako kolędowanie, bo jeździmy od rodziców do rodziców/ rodziny, taka wigilia w drodze. W tym roku po raz drugi rozpoczęliśmy naszą domową kolację wigilijną o 14.30., bardzo nam odpowiada ta nowa NASZA tradycja. Mam wrażenie, że więcej w nas przez to spokoju i mniej nerwowości, że gdzieś się spóźnimy. Wprowadza nas na właściwe tory, mamy dla siebie czas na złożenie życzeń, jest czas na modlitwę... Mieliśmy pierwsze zawody pt. 'Kto zje/spróbuje wszystkie potrawy na stole' - wygrała Marcelina, drugie miejsce Ony 🙂 Później po 16.00 pojechaliśmy na kolejną kolację wigilijną i pokolędowaliśmy do Pasterki. Po Mszy rozpoczęło się drugie życie i wszyscy, oprócz Antka, poszliśmy w środku nocy spać 🙂

Boże Narodzenie i reszta świąt była fajna, był czas na kolędowanie, Marcelina zagrała nam 3 kolędy i była przeszczęśliwa, wspólne gry planszowe, czytanie, jedzenie, spotkania... W Niedzielę Świętej Rodziny odnowiliśmy ślubowanie małżeńskie i zrodziło to nam fajną małżeńską rozmowę w niedzielne popołudnie.

Aktualnie świętujemy dalej czyli kolędujemy, wykonujemy tylko to co konieczne, przyjmujemy gości. Niemniej jednak mam potrzebę schowania się do norki, chyba z nadmiaru różnych emocji i wydarzeń 🙂

Pomiędzy

W międzyczasie wzięliśmy udział w konkursie zorganizowanym przez ZDR3+ "Rodzina pozytywnie nakręcona". Nakręciliśmy się my i wkręciliśmy zaprzyjaźnione rodziny. Tym filmikiem wygraliśmy laptopa 🙂 Przyda się, bo ostatnio już był kłopot ze sprzętem przy zajęciach zdalnych Marceliny w szkole muzycznej.

Braliśmy udział w zdalnych lekcjach muzealnych Muzeum Łazienki Królewskie. Było ciekawie i fajnie. Wielki plus za organizację, materiały do zajęć dostaliśmy kurierem wcześniej i dzięki temu było mniej rozgardiaszu przy realizacji zajęć.

W tym tygodniu dość niespodziewanie (z mojej winy) mamy egzaminy klasy pierwszej, część pisemną i ustną. Egzaminy będą przeprowadzone w formie zdalnej - zakres: edukacja wczesnoszkolna, język angielski i religia. Marcelina nie czuje powagi słowa egzamin, a ją z tego nie wyprowadzam. Podchodzę do tego tak, że ma pokazać co umie, co lubi, co robi. Zamelduję po jak jej poszło 🙂

Zatem jak dobrze pójdzie to od stycznia będziemy mieć wakacje.... hahah.. tak naprawdę mój domowy plan edukacyjny kończy się jednak w maju, co też jest dość umowne, bo generalnie uczymy się cały czas 😉

2

Grudzień minął, święta minęły, sylwester minął, nawet oktawa minęła 😉 Witam zatem serdecznie w nowym 2020 roku! Niech będzie pełen pokoju, nadziei i radości!
Wypadałoby nieco podsumować grudzień, dla pamięci 😉 Trudno mi jakoś się za to zabrać, bo ilość wydarzeń chyba przygniotła moje możliwości refleksji 😉 Nie poddaję się jednak.. haha.. lubię co jakiś czas wracać do zapisków, a poza tym łatwiej uzupełnić kronikę rodzinną (muszą ją nadrobić, bo zaległość mam sporą!). Mam też nadzieję, że to krótkie podsumowanie wyzwoli we mnie wenę do prawdziwego podsumowania 2019 na kartce, bo w tym roku ciężko mi idzie 🙂
Adwent i przygotowania świąteczne

Adwent był dobry w tym roku, pracowity, jakoś poukładany. Zrealizowaliśmy w zasadzie kalendarz adwentowy i drzewko Jessego. Nadal podtrzymuję, że sianko dobrych uczynków było najlepsze ze wszystkiego. Uczy wdzięczności i dostrzegania dobra w codzienności zarówno u dzieci jaki i dorosłych. Nie obyło się też trochę bez walki i trudnych sytuacji, niepotrzebnych emocji czy słów. Tym bardziej jednak to rozpalało moją modlitwę by Jezus narodził się w nas, by to co niedobre w nas przemienił na dobre.

Przygotowania świąteczne zaczęliśmy od najważniejszego czyli przywiezienia mojej Mamy. Tym razem jednak nie do nas, a do mojej siostry i w dodatku na stałe. Tu mogłabym zakończyć, bo było to chyba najważniejsze i najtrudniejsze jednocześnie. Kto zna moją Mamę ten wie 😉 Mama jednak w nowej rzeczywistości odnalazła się doskonale, jest dużo spokojniejsza, my jesteśmy spokojniejsi. Trudne to było też dla nas, bo jakaś epoka się kończy, naszego domu rodzinnego, naszej obecności we wsi, bo nikt z mojego rodzeństwa we wsi nie mieszka. Coś się skończyło by nowe mogło nastać.

Założenie miałam osobiste, że posprzątam dogłębnie dom przed świętami. Poza jednym pomieszczeniem udało mi się zrealizować (choć efekty po świętach są już mało widoczne...hahaha). Udało nam się postawić choinkę w wieczór przed Wigilią, dekorowanie i gotowanie rozłożyć w czasie, spędzić dużo czasu z rodziną. Z tym dekorowaniem i choinką musiałam się trochę pilnować, bo zależy mi na tym, by dzieci nie nauczyły zbyt wczesnej dekoracji. Abyśmy najpierw żyli prawdziwym oczekiwaniem na narodzenie Pana Jezusa, by kiedy nadejdą święta było prawdziwe świętowanie łącznie z oktawą.

Świętowanie

W poprzednim roku uświadomiłam sobie, że potrzebujemy w Wigilię zatrzymać się choć na chwilę sami w domu, zanim ruszymy na wieczerze do innych ( u nas święta są kolędowe, z domu do domu). Że potrzebujemy pobyć chwilę sami, pomodlić się, złożyć życzenia. I tak zrobiliśmy! Rozpoczęliśmy naszą nową tradycję domową. Później pojechaliśmy na dwie wieczerze, pośpiewaliśmy kolędy, byliśmy na Pasterce - Ony o 22, a my z Marceliną na 24. Po raz pierwszy też na pierwszej wieczerzy było więcej dzieci niż dorosłych 11:10 🙂

Pierwszy i drugi dzień to już świętowanie na spokojnie i w dalej w drodze, cieszenie się prezentami, śpiewanie kolęd, granie w gry, szachy (ograłam kilku albo prawie wszystkich ;-))...

W niedzielę Świętej Rodziny, podczas Mszy św., odnowiliśmy przyrzeczenie małżeńskie i co roku bardzo mnie to wzrusza, umacnia. Rodzi też ogromną wdzięczność za nasze małżeństwo, za dzieci, za życie.

Oktawa to dalszy czas świętowania, chyba najlepsza część świat w moim mniemaniu, odwiedzania rodziny, kolędowania w domu, oglądania fajnych filmów, czytania bożonarodzeniowych książek, gorącej czekolady, odpuszczenia powinności niekoniecznych...

Jedynie trochę mi brakowało czasu na refleksję i chyba mam trochę niedosyt. No, ale ja ostatnio mam w ogóle mam poczucie braku ciszy 😉

Stary i nowy rok

Sylwester fajny był, bo Antek poszedł szybko spać 😀

Każdy robił to co lubi, Ony grał z dzieciakami i oglądał film, a ja oddawałam się rozpuście rozmowy z EM 🙂

Trzech Króli

Święto Trzech Króli uczciliśmy kolędowaniem po kościołach i oglądaniem szopek. Bardzo dobry czas! Orszak Trzech Króli zraził mnie nieco w zeszłym roku, więc w tym roku odpuściliśmy. Od dawna chciałam za to zobaczyć szopki w kościołach i pokazać dzieciom, że mogą być różne. Zazwyczaj bowiem jesteśmy wierni kościołowi parafialnemu, a to oznacza że widzimy jedną 😉 Przyszły rok zamierzamy również uczcić to święto wędrowaniem po szopkach i gorącą czekoladą 🙂

No to teraz mogę ze spokojniejszym sumieniem rozpocząć 2020 rok na blogu 😉

5

Kwiecień otrzymał miano kwiecień plecień, bo nie wiem kiedy zleciał, generalnie obudziłam się w zeszłym tygodniu, że za już prawie koniec miesiąca, gdzieś mi umknęło 3/4 kwietnia. Zdecydowanie jednak pogoda jest adekwatna do tej nazwy, by nie powiedzieć bardziej dosadnie 😉 Na szczęście chociaż śniegu u nas nie było!
Rwana trochę ta dzisiejsza notka będzie, bo chciałabym jak najwięcej przekazać, bo pewnie znów dłuuugo do komputera nie usiądę. W dzień dzieciaki nie pozwolą, a wieczorem męża i książek mi szkoda 😉

 

Wielkanoc

W Wielkim Tygodniu udało mi się zaangażować w parafii w liturgię i śpiewałam psalmy(!!!!!) i czytałam czytania. O ile czytania mszalne lubiłam i lubię to ze śpiewaniem niekoniecznie mi po drodze, ale co tam lepsze moje niż żadne 😉 Józek w Wielką Sobotę dał czadu, aż z kościoła trzeba było wyjść i to akurat przed ostatnim psalmem, ma wyczucie chłopak! Mąż miał stres jak zwykle, że dzieciaki nie dadzą rady, że będą krzyczeć itd., ale było spokojnie poza tym wybrykiem sobotnim. I oczywiście od Niedzieli Palmowej miałam chore gardło!
Przy okazji chyba uda się nam coś w parafii zdziałać - mamy nowego, fajnego Proboszcza i ludzie się niektórzy ocknęli z marazmu 🙂 Fajne to, bardzo bym chciała by ta parafia ożyła 🙂

Święta Wielkanocne były w tym roku wyjątkowe, bo najpierw była moja Mama od Wielkiego Czwartku do Wlk. Soboty, potem tylko na śniadaniu byliśmy poza domem. Reszta jak w raju, gdyż w domu 🙂 Świętowaliśmy bowiem w Poniedziałek Wielkanocny roczek Józia i goście w tym roku przybyli do nas 🙂

Roczek Józinka

Nasz Józinek skończył roczek 19.04. Fajny chłopak z niego!Potrafią się z marceliną razem bawić, robić wyścigi krzesełkami i generalnie we wszystkim ją naśladuje oprócz wrzasku (jeszcze). Ponadto rozdaje całusy i cmoka usteczkami, mówi: tata, tacia (czyt. babcia), tak, raczkuje z prędkością światła, chodzi wokół mebli, samodzielnie bez trzymania stoi, ma 16 zębów, nosi rozmiar 86, uwielbia bawić się w piasku i śmiać, ma pełno gilgotek i pięknie potrafi się złościć 😉
Impreza się chyba udała, goście w liczbie ok. 20 przybyli, mięska do obiadku wyszły mi super pisząc nieskromnie, a pyszny torcik przybył w ramach prezentu. Z Marcysią zrobiłyśmy dla Józia dwa duuuże plakaty urodzinowe malowane farbami i były kolorową ozdobą tarasu i salonu. Zresztą są do tej pory, bo nie mam kiedy ich zdjąć 😉

Bociany

Prawie wszystkie Panie Sąsiadki ze mnie śmieją i chyba mnie uznają za świruskę bocianową! Od końca marca wyczekiwałam bocianów... i wyczekiwałam... i wyczekiwałam i NIC. Nie przyleciały. W Wlk. Sobotę jak poszłam z Marcysią na poświęcenie pokarmów (pierwszy raz chyba od 14 lat!) to przyleciał JEDEN. Miałyśmy radochę z Marcelą przez całą dalszą część soboty, jednak do wieczora znikł 🙁 Ogólnie mówiąc się zmartwiłyśmy i ogłosiłam żałobę po bocianach jak do poniedziałku nie przyleciały. Minął dobry tydzień i... przyleciały 21.04. :-))))) Zatem świętujemy obecność bocianów, a po dwóch dniach nawet już na jajkach siedziały :-))

Kot

Od tygodnia mamy chorego kota Freda. Ponad miesiąc temu wpadł gdzieś do jakiejś ropopochodnej cieczy albo ropy, w każdym razie tylko pysk i oczy były czyste. Po konsultacji z weterynarzem kilka razy kąpaliśmy go szamponem by to wszystko zeszło. Ciężko szło, zwłaszcza z Józkiem u nogi 😉 Po kilku dniach wydawało się, że jest ok i poszedł w teren w miarę czysty. W międzyczasie kocie romanse i bójki uprawiał. Wszystko wydawało się ok, ale nagle tydzień temu najpierw z daleka kilka razy zachrypiał Fillowi, a potem zniknął, przepadł. Po dwóch dniach uznaliśmy, że pewnie gdzieś zdechł, szukaliśmy bezskutecznie. Następnego dnia znikąd przyszedł, ledwo, chrypiał i nawet nie miał siły wody się napić. szybko zawieźliśmy do weta i okazało się, że chyba po tej ropie musiał się jednak lizać i dostał zapalenia wątroby. Kroplówki z lekami, antybiotyki i dochodzi do siebie, choć po 4 dniach zadzwoniłam do weta i powiedziałam, że nie będzie dalszego leczenia, bo nas nie stać. I tak wydaliśmy więcej niż mogliśmy. To niby tzw. nieprzewidziane wydatki, tylko ostatnio coś za dużo tych nieprzewidzianych 😉 Ma teraz leki i wygląda jakby dostał drugie życie 😉

Ogród

Na koniec moja miłość co raz większa - ogród! O jedną trzecią zwiększyliśmy w tym roku teren ogrodu, a i tak mam wrażenie, że będzie kłopot z zasianiem fasolki... hahah... i kwiaty wciskałam gdzie mogłam.. jak nic w przyszłym roku trzeba jeszcze zwiększyć ogród 😉
Jak co roku marzę już o opróżnieniu parapetów, bo frajdę mi robią tylko na początku, a potem denerwuje mnie bałagan 😉

 

 

Wszystko, oprócz późno wysianych buraczków i większości kwiatów, już mi wzeszło, ale pewnie szybko nie będzie rosło przy takiej zimnicy, choć nadzieją niby ma tchnąć w niedzielę. Oby! Szklarnia prawie gotowa, zaczęłam już przygotowywać ziemię w środku do uprawy.

 

 

Kwiecień plecień, taki był pleciony. I jest jeszcze całe multum spraw, które chciałabym opisać - przeczytane książki, o notesie inspiracji "Dzielna Niewiasta", planach, nowych pomysłach, malowaniach, ale.. innym razem. Postaram się w maju częściej pisać, przynajmniej tak sobie obiecuję 😉

Uściski serdeczne ślę!

I na jaskółki czekam 🙂