Jestem po urlopie. Nie wiem kiedy minął, ale jadąc dziś do pracy stwierdziłam, że nawet ociupinkę odpoczęłam. Netu nadal nie mam, siła wyższa i już nawet mnie to nie denerwuje 😉
Mój ogródek zaczął szaleć z prawie miesięcznym opóźnieniem, ale zrobiło się kolorowo i pachnąco, z bogactwem motyli, które mnie zadziwiają 🙂 Bób z groszkiem w tym roku oszalał. Bardzo przyjemny jest spacer z koszyczkiem do ogródka by narwać bobu 🙂
Jagodowo też jestem zabezpieczona na rok 😉
Remont wszedł w decydującą fazę wykończeniową. Dziś w znacznej mierze kończy Ony z chłopakami zakładać regipsy na sufity. Za tydzień Pan Płytkarz ma prawie dosłownie wpaść i położyć płytki podłogowe i pod prysznicem. Generalnie nie nastawiam się za bardzo na płytki tylko na malowanie, jakoś płytki do mnie nie przemawiają.
Powoli mam wizję końcową prawie każdego pomieszczenia w domu i ogólnie koncepcję całości. Inspiracji raczej już nie zamieszczę na blogu, bo z inspiracjami przerzuciłam się na Pinterest [KLIK] 😉
Zaczęłam też, co widać wstępnie w poprzednim poście, odnawianie zgromadzonych starości, trochę jeszcze wstrzymuje mnie brak miejsca, bo każdy możliwy zakamarek mamy wypełniony czymś. Czekam sierpnia, możliwości przeniesienia części rzeczy do domu i zwolnienia miejsca w stodole.
Ostatnio poczyniłam to:
Dobrego weekendu!
My mamy sobotę zakupową, wybieramy kafle i wszystkie elementy łazienki ;-)))