Przeskocz do treści

Nowy rok szkolny to nowe możliwości... hehe... minionego czasu pewnie nie nadrobię, ale może chociaż trochę się zmobilizuję do bieżących zapisów. Brakuje mi tego dla samej siebie.

Edukacja domowa i dzieci

U nas już rozpoczął się płynnie nowy rok szkolny. W tym roku mam na stanie w edukacji domowej: czwartoklasistkę, pierwszoklasistę i przedszkolaka + szkoła muzyczna kl. 5 i kl. 1. Mam poczucie, że w tym roku dopiero zaczyna się ed, że wcześniej to wszystko było po prostu przygotowaniem do tego etapu.
Tak mnie to cieszy, że chyba wrócę do pisania bloga, bo za dużo we mnie emocji.
Sekcja Młodszych sprawnie zabrała się za prace techniczno - plastyczne i budowała/kleiła/malowała z papieru domu.
Marcelina zaś zabrała się za przyrodę, co było do przewidzenia, bo to jej konik. Ja zaś jako nadzór organizacyjno - pedagogiczny zabrałam za planowanie.. hehe.. nie wiem kto się bardziej zmęczył 😉
Czuję, że dopiero w tym tygodniu znalazłam na to czas i przestrzeń, złapałam oddech i zrobiło się miejsce we mnie na nowe.
Na pierwszy ogień poszły zajęcia pozalekcyjne rozpisane na karteczkach, nie mogę ich jeszcze przypisać do konkretnego dnia i godziny, ale ogarnęłam przynajmniej ilościowo. Tak naprawdę dopiero we wrześniu okaże się czy nie będziemy z czegoś rezygnować. Od nadmiaru głowa może boleć 😉
Marcelina w tym roku ma zajęcia w szkole muzycznej + zuchy +ceramikę + rysunek i malarstwo. Przydałoby się coś ze sportem lub tańcem.
Józek zaczyna z przytupem czyli szkoła muzyczna + zuchy + piłka nożna. Chciałby jeszcze basen. Zobaczymy.
Tak to wygląda - wersja wstępna 🙂
Proszę się nie przerażać, część zajęć będzie odbywać się w jednym czasie. Przynajmniej tak siebie pocieszam 😉
planowanie ed
Klasa IV sp różni się rozłożeniem pracy niż w edukacji wczesnoszkolnej na przedmioty i materiału jest znacznie więcej. Zatem w czwartej klasie mamy: j. polski, j. angielski, matematykę, katechezę, przyrodę, historię, informatykę. I tyle będzie egzaminów. Materiał rozpisałam w excelu dla każdego przedmiotu. W związku z tym, że Jednak jestem starej daty człowiek - kocham pióro i papier, więc rozpiskę zadań na tygodnie robię na papierze 🙂
Zrobiliśmy nawet z dziećmi ładną stronę tytułową. Jak uzupełnimy resztę to zaprezentuję 🙂

Dom i ogród

Jestem na etapie końcowym sprzątania generalnego - został mi kuchnia. I niestety jeszcze raz wszystkie okna, bo właśnie poprawiają nam asfalt przed domem i upaćkali nam okna.
W tym roku remontowo nic wielkiego nie robiliśmy i czujemy ten luz, że możemy. W czerwcu minęło 10 lat odkąd zakupiliśmy ten dom do remontu i to najlepsza decyzja dla nas, dla naszej rodziny. Pan Bóg jakoś to wszystko pospinał, poukładał, że daliśmy radę, że się w tym nie pogubiliśmy. Święty Józef zaopiekował się nami pod względem finansowo - gospodarczym. To ogromna Jego zasługa.
Teraz z perspektywy czasu widzę jak bardzo się nami opiekuje. Wiele razy byliśmy na granicy możliwości, a jednak szło wszystko do przodu. Czasem inaczej czy innym sposobem niż myśleliśmy, ale zaufanie Bogu i wykonywanie swojego 100% przynosi rezultaty 🙂
W tym roku pomalowaliśmy tylko gabinet, wnieśliśmy do niego pianino i kanapę, wraz z książkami  pokój uzyskał swój raczej stały wygląd. Teraz tylko trzeba nad szczegółami popracować 😉
Ony też musiał zerwać podbitkę, ponieważ była źle zrobiona przez fachowców. Zatem mamy nową - starą podbitkę, która wygląda o wiele lepiej i już nie będzie odpadać..  haha..

O pogodzie może za wiele pisać nie będę, bo lato tego roku trudno nazwać latem. Zimno i wietrznie. Ogród na tym cierpi, pomidory nie chcą dojrzewać. Po raz pierwszy rzadko oglądałam wschody słońca, bo rano było tak zimno, że nie chciało mi się wychodzić do ogrodu. Chciałabym do końca miesiąca wypielić ogródek, bo później to juz będzie z doskoku.

Baśkowe czyli co u mnie

Ustawienie w 2018 roku swoich priorytetów, uświadomienie swoich potrzeb i tego co chcę od życia dobrze nadal działa. Łatwiej mi porządkować naszą codzienność i gospodarować czasem. Zdarzają się jednak okresy kiedy o tym niejako zapominam i wtedy zaczyna się gorzej dziać, zwłaszcza z czasem dla nas jako rodziny, bo ilość zewnętrznych spotkań mnie czasem przerasta. W tym roku właśnie taki był dla mnie czerwiec i lipiec - mega trudne, czułam a w zasadzie czuliśmy się totalnie wyczerpani z sił fizycznych i psychicznych. Ostatnie dwa tygodnie to powolny powrót i napełnianie swego zbiorniczka. Jeszcze nie mam połowy. Pogoda też nie pomaga, bo ja jestem trochę na baterie słoneczne 😉

Za to regularnie czytam książki! Aktualnie czytam trzeci tom "Krystyny. Córki Lavransa", jeszcze nie mogę się zdecydować czy bardzo polecam czy tylko polecam 😉 Stosik do przeczytania jednak raczej się zwiększa niż zmniejsza.. haha.. to taka niekończąca się historia 🙂

Dobrego dnia!

I serdeczne pozdrowienia ślę!

 

5

Mam w kawałku chyba napisane 3 wpisy 😀
Jeden o Pierwszej Komunii Marceliny, drugi o tym czego potrzebuje a co powinnam, a trzeci to już nie pamiętam 😉 Zatem piszę nowy z nadzieją, że ujrzy światło blogowe... hehehe.. albo inaczej pokryje się kurzem jak inne 😉
Nie będę pisać, że się ogarniam życiowo - organizacyjnie, bo jak tylko o tym pomyślę to dzieją się nieprzewidziane sytuacje, które zabierają dużo mojego czasu i energii. Czasem, nawet dość często, zastanawiam się czy je jeszcze tą energię mam, bo wydaje mi się, że na oparach jadę. Jednak życie pokazuje mi, że mam spore te opary, bo jeszcze silnik mi się nie wyłączył 😉

Życie pokazuje, że się ogarniam ino już już nie mam na dalsze ogarnianie. Mam taki poziom zmęczenia, że nawet książek przez ostatnie 2 albo 3 miesiące nie ruszałam. Liczę teraz na powolne zmiany, na razie wystarcza mi hamak i patrzenie/słuchanie przyrody.

Wypadałoby jakąś aktualizację przedstawić, tudzież jeszcze retrospekcję ostatnich miesięcy. Nadal mam tego samego męża, te same dzieci, stado kotów zmniejszyło swą liczebność, rodzina jeży się za to powiększy na dniach (albo już się powiększyła, w każdym razie Pani Jeżowa ma niezłe gabaryty ;-)), lis na zjadł trochę kur, a i rybek trochę więcej 😉

Luty

Jejku jak to dawno było! W jakiejś innej epoce 😉

W lutym to był czas zagospodarowania poddasza, ustawiania, przestawiania i otrzymania świetnej kanapy z fotelem (dzięki EM!). Zakochana w jej kolorystyce i kwiatach jestem do dziś, jakby była szyta dla nas 🙂

 

Aaaaaa! w lutym skręcałam meble do kuchni - cały luty! Jestem bohaterką! 😉 Udało mi się, choć zajęło mi to multum czasu, gdyż tych mebli był sporo. Jednocześnie Filip robił dalej łazienkę na poddaszu i malował kuchnię 🙂

Marzec

Nadal jesteśmy bez kuchni, ja dostaję rozstroju nerwowego z powodu bałaganu i wszędobylskiego kurzu. Jest jednak postęp, bo meble wkraczają na właściwe miejsce, dochodzą sprzęty AGD i stoimy.... czekamy bowiem na kran, który zamiast iść tydzień szedł miesiąc 😉

Oczywiście od lutego w tak zwanym międzyczasie ruszają prace ogrodowe, lis zdążył porwać 8 kur i trwają zintensyfikowane przygotowania do egzaminu kończącego klasę II w edukacji domowej.

Kwiecień

Pierwszy tydzień to był czasowy armagedon - 3 x urodziny, egzaminy we Wrocławiu, koncert w filharmonii Marceliny, i Niedziela Palmowa + normalne zajęcia.

w drodze na egzamin

Miał być jeszcze zakładany blat, ale ze względu na cenę, która nas pokonała, musieliśmy tydzień czekać na inny. Zatem święta mieliśmy bez blatu, ale wszystko się udało, bo w końcu generalnie Wielki Tydzień i tak najważniejsze dzieje się w kościele i przy dużym stole podczas modlitwy, a nie w kuchni 😉

Ten kran - potfiller - nad kuchenką jest genialny! Polecam, bardzo ułatwia życie 🙂

Józek za to ma do dziś żal, że urodzin nie miał w domu tylko jakby przy okazji.

Po świętach dostaliśmy blat i życie nabrało jeszcze większego tempa, bo za miesiąc miała odbyć się Pierwsza Komunia M. z obiadem w domu.

Udało nam się wybrać przy okazji do pałacu w Zaborze. Pięknie tam i bardzo urokliwie.

Wracając do egzaminu kończącego II klasę, wszystko zaliczyliśmy jednego dnia czyli egzamin pisemny i ustny z przedmiotów ogólnych oraz ustny z jęz. angielskiego. Marcelinie najbardziej podobał się egzamin ustny z przedmiotów ogólnych, mnie najbardziej stresował z angielskiego. Ale poszło ok, choć świadectwa jeszcze nie widziałam 😉

Maj

Do dnia Pierwszej Komunii to był bieg z przeszkodami 😉 W międzyczasie pożegnałam swojego 17letniego psa - Azę. Marcelina była na swym pierwszym rajdzie harcerskim, miała popis w szkole muzycznej, dużo prób przedkomunijnych i jeszcze więcej sprzątania w domu i kościele.

Komunijny wpis skończę to podzielę większą refleksją 🙂

Biały Tydzień to było jak złapanie oddechu i prawdziwe świętowanie.

Nawet udało nam się załapać do Muzeum Archeologicznego w Świdnicy. I dość intensywnie M. przygotowywała się do egzaminu końcowego klasy III w szkole muzycznej. Zdała, lepiej niż półroczny 🙂

Czerwiec

Czerwiec to w pierwszym tygodniu czas na czytanie głośne książek (co ostatnio zaniedbaliśmy), basen podwórkowy urodziny Marceliny i przygotowanie do wesela 🙂

W Boże Ciało po raz pierwszy od nie wiem kiedy, a może od zawsze, nie byłam na procesji tylko Mszy ślubnej, a potem na weselu obiadowo - ogródkowym 🙂 Pięknie było! Moja siostra ostatnią córkę wydawała za mąż 🙂

Zaraz po, w sobotę wcześnie rano, pojechaliśmy z pielgrzymką na Jasną Górę. Chciałam moim dzieciom pokazać, że inne dzieci też modlą się na różańcu, że jest ich więcej. Było bowiem wtedy spotkanie Podwórkowych Kółek Różańcowych Dzieci. Tylko... pomyliłam dni 😀 Spotkanie było zamiast w sobotę - w niedzielę. Przyszliśmy więc pod wały w niedzielę na to spotkanie i koncert Arki Noego. Nie wiem kto lepiej znał ich piosenki ja czy moje dzieci 😉

Końcem czerwca zachorowała moja Mama i to na tyle poważnie, że przez 3 dni się z nią żegnałam, bo wydawało się, że już odchodzi. Jednak przeżyła i powoli dochodzi do siebie, jest jeszcze dość mocno osłabiona, ale do przodu 🙂

Lipiec

Nie wiem nawet kiedy zaczął się lipiec. Dziś ze zdumieniem stwierdziłam, że jest siódmy. Cały kolejny tydzień był mocno intensywny towarzysko, dość niespodziewanie.

M. zaczęła dłubać nożem 😉

W niedzielę Marcela wyjeżdża na swój kolejny obóz zuchowy. Umówiłam się z siostrą, że na dwa dni sprzedam jej chłopaków i zamierzam zamarynować się w domu 🙂 Oby się udało! Bardzo potrzebuję takiego czasu tylko dla siebie i z sobą. Generalnie mam plan cały tydzień wyciszyć się, wyłączyć z dyspozycyjności dla innych. Nie wiem czy wyjdzie, ale bardzo tego potrzebuję dla własnego zdrowia psychicznego i emocjonalnego.

Ważne!

Bardzo Was proszę o modlitwę za Polly, jest jej ogromnie potrzebna!

 

 

8

Pewnego, lipcowego, popołudnia wybraliśmy się na wycieczkę do pałacu w Zatoniu. Jest to wieś wchłonięta przez Zieloną Górę. Byliśmy tam już kiedyś z Onym, ale wtedy pałac był zarośnięty dziczkami, a park mocno zdziczały i miał świetną huśtawkę z opony 😉
Pałac w Zatoniu w okresie świetności (zdjęcie z Wikipedii)

Aktualnie pałac oczyszczono, zamontowano oświetlenie, odbudowano oranżerię. Prace trwają nadal przy oranżerii.

Po pałacu można pospacerować, posiedzieć na schodach, uruchomić wyobraźnię 🙂 Jest także dość rozległy park z tarasem widokowym na pałac.

Na stronie Lubuskiego Konserwatora Zabytków można poczytać więcej o historii pałacu.