Przeskocz do treści

13

niby wiele mam zaplanowane, umówione, uzgodnione, kalendarz opanowany prawie do perfekcji, a i tak mam wrażenie, że nie ogarniam, że w jakimś kręciołku jestem.. Może dzięki temu mojemu zorganizowaniu tyle udaje mi się zrobić i to jest ten plus wszystkiego?
już sama nie wiem,  czasem chciałabym już nic nie robić, tylko praca - dom... a ja nieustannie w domu 20 -22.00 jestem 🙁 usiłuję zwolnić, ale moja obowiązkowość i odpowiedzialność każe mi się wywiązać ze wszystkiego... i tak do 10 kwietnia będzie, chyba!
Zachciewajek mi dużo 'rośnie':  do kina bym chciała pójść (3 filmy stoją w kolejce), na randkę z Mężem, na zakupy (wszak już to prawie konieczność), okna umyć, spotkać się na pogaduchy z siostrą, pobawić się z Tobiaszem..itd.
A w międzyczasie Ony  kuchnię maluje, bałagan w domu, koty rządzą jak chcą (Młody - Niszczyciel biega jakby torpedę miał w środku niszcząc co popadnie), wiosnę mamy w doniczce, laptop padł całkiem - dane z ostatniego roku straciłam, trwam tak jak obiecałam na codziennej modlitwie, realizuję mój  projekt, na szkolenie jadę 2 -dniowe...

eeee... to chyba życie moje tak wygląda teraz 😉

PS. wybaczcie, że u Was nie bywam i jeszcze trochę nie pobędę, ale jestem w niebycie. Może zawitam w  niedzielę...  może.. jak mi starczy czasu 😉
dobrego tygodnia :-))