Powoli kończymy drugi tydzień Adwentu. Nadzwyczaj intensywny ten tydzień był dla mnie - każde popołudnie miałam "wychodne" w różnych kierunkach, dzieci mają ospę, Józek zniszczył już i tak nadpsuty mój telefon [ciekawe co Pan Bóg chce przez to powiedzieć ;-)], adwentowe zadania realizujemy [choć jednego dnia było wszystko na nie i nic nie zrobili ;-)], dorośli trzymają się wieczornych rozważań, ale zadań nie realizują, wzięliśmy udział w zadaniu "Matematyka na święta"[jeszcze wpis muszę zrobić].
Dom powoli nabiera świątecznego klimatu, ale nie spieszymy się. Dziś była pierwsza przymiarka do domowej stajenki i nawet nie wiem czy takie prostej jej nie zostawimy. Fajny w tym roku ten Adwent, taki spokojny, radosny, z dużą ilością pytań i ciekawością Marceliny. Drzewko Jessego nam zakwitło 🙂
Marcelina dziś jeszcze robiła małą stajenkę na stole w kuchni. Józek ją później poprawiał, doniósł całą kolekcję dodatkowych zwierzątek. Wesoło w tej szopce i stale coś się dzieje 😉
I dobra wiadomość jeszcze, bo chyba wraz z nowym rokiem ruszy u nas grupa modlitewna! Brakuje mi mojej wspólnoty, lecz już od jakiegoś czasu rozeznaję/emy, że już miejsce jest dla nas inne. Nauczanie na jednej z niedziel naszego diecezjalnego synodu było prawie dosłowną odpowiedzią na moje wątpliwości i pytania. Pan Bóg odpowiada zawsze we właściwym czasie, tylko ja zbyt niecierpliwa jestem 😉
Piernik dziś poczyniłam! 🙂
Oto efekt:
Zatem uważam za zakończony drugi tydzień Adwentu i witam trzeci 😉
Jutro niedziela radości - gaudete, w kolorze różowym 🙂
Nie pamiętam czy o tym pisałam, ale moja siostrzenica była teraz w Birmie. TU można poczytać jej wrażenia i refleksje oraz zobaczyć zdjęcia 🙂
