przedzieram się nieśmiało przez pajęczyny, kurz i sprawdzam czy to miejsce jeszcze funkcjonuje. My funkcjonujemy znakomicie i u nas jak zwykle coś się dzieje, a niby spokój przedurlopowy miał być 😉
Najpierw prawie dwa tygodnie byłam chora, Ony mi chyba pozazdrościł i drugi tydzień chorował ze mną, było więc małżeńskie chorowanie. Zakończyłam efektownie w zeszłą środę i miałam jakby przebudzenie ze snu, chce mi się wszystko robić, na wszystko mam siły i chęci, jestem tym zdumiona i zachwycona, energii mam za trzech i bardzo dobrze mi z tym 🙂 Muszę tez w tym miejscu powiedzieć świadectwo o sile modlitwy różańcowej, bo po niej zostałam uzdrowiona i po niej mam tą siłę. Kładłam się spać chora, w tym czasie modliła się za mnie koleżanka na różańcu, rano obudziłam się bez żadnych oznak choroby i właśnie z tą nową siłą do życia, z poczuciem jakbym się obudziła po wielomiesięcznym śnie 🙂
Od soboty w szpitalu jest Tobiasz i Wiktoria (to najmłodsza część rodziny) załapali rotawirusa, paskudny jest jakiś nie chce odstąpić, a jeszcze mama Wiktorii jest w ostatnim miesiącu ciąży i nie bardzo może być z Wiktorią w szpitalu...więc się jakoś dzielimy...
Od jutra zaczynam urlop!!!!!!! idę na 8 do pracy jeszcze na pół godzinki, a potem od razu kierunek rodzice, bo Dzień Mamy jest, tam zabawimy troszeczkę, posprzątamy autko przed wyjazdem i wracamy do domu, po drodze zajeżdżając do Mamy Onego i szpitala, wieczorem odnowa i pewnie na nic więcej siły nie będzie 🙂 to się nazywa pracowity dzień urlopu 😀
w piątek zajmujemy się tylko sobą i wyjazdem, a wieczorem ok. 20 wyjazd w kierunku Bagni di Lucca 🙂