Myślałam, że mam już pewne tematy poukładane w głowie, sercu, że już nie muszę do nich wracać, a tu okazuje się, że trzeba stale wybierać, potwierdzać itd. Być może byłam w błędnym przekonaniu.
Ludzie czasem są jednak tacy, że chcą podważyć twoje decyzje, twój sposób życia, twoje wybory. Zasiać wątpliwości, nie za wiele powiedzieć i zostawić cię z tym.
Po całym dniu wewnętrznej zgryzoty, szarpania dopiero wieczorem uzmysłowiłam sobie, że nie od dobrego to pochodzi a od złego. Dopiero nadszedł spokój.
I po raz kolejny w życiu zastanawiam się dlaczego muszę (może nie muszę?) tłumaczyć się ze swoich decyzji, wyborów.
Kiedy mi by to do głowy nie przyszło wobec drugiego!
Mam trochę poczucie paranoi. Z jednej strony chciałabym, żeby mnie ktoś zrozumiał. Z drugiej wcale nie mam ochoty na tłumaczenia.
Skąd ja to znam... 🙂 Pozdrawiam ciepło i pokoju w sercu życzę
Pozdrawiam!
Znam ten stan. Ostatnio myślałam, że poukładałam sobie pewne rzeczy, a tu niespodzianka. Na szczęście z pomocą Bożą i bliskich pracuję nad tym. A te tłumaczenia... jest w nas chyba jakiś wewnętrzny przymus, a tak naprawdę jest tylko jedna Osoba przed którą kiedyś zdamy sprawę. Pokoju w sercu życzę
Właśnie, wewnętrzny przymus. Gdy teraz o tym myślę to świadczy jakby o braku wolności...