Wiatr w żagle - tak się czuję, jakbym nabierała na nowo rozpędu, wiatru w żagle. Nakręcona jestem. Właśnie to sobie uświadomiłam. Pozytywnie nakręcona, żeby nie było wątpliwości 😉 Na nowo poczułam jak krew mi w żyłach szybciej płynie, jak no nowo otwieram oczy, odkrywam świat i jak mało jeszcze wiem! Nie wiem czyja to będzie edukacja domowa moja czy dzieci 😉
Od kilku dni jakoś intensywniej myślę o wychowaniu, uczeniu, byciu z dziećmi. Jeszcze więcej czytam, układam myśli w głowie i sercu oraz plany, pomysły na kartce. Realnie największą nowością będzie codzienna nauka gry na wiolonczeli, reszta w miarę regularnie funkcjonuje.
Ta reszta to: czytanie książek na głos, trochę matematyki, nauki pisania i czytania, katecheza, obserwacje przyrody itd.

Dopiero w tym tygodniu chyba do mnie dotarło, że my cały czas, odkąd są dzieci, prowadzimy edukację domową! hahah... często myślałam, że inni to czy tamto robią, że odważni, bo edukują w domu, że ja też bym tak chciała itd. Normalnie najciemniej pod latarnią 😉 My przecież TO robimy, wychowujemy i uczymy dzieci w domu. Nasze dzieci nie były dotąd w placówkach, więc wszystko co wiedzą nauczyły się w czasie przebywania z nami 🙂 Wiele z działań, które podejmowałam z dziećmi, nie określałam do tej pory jako ed, bo traktowałam jako naturalny etap rozwoju dzieci. I właśnie chyba cały sekret edukacji domowej polega codzienności i włączaniu w nią dzieci 🙂
Żeby nie było wątpliwości mam pełną świadomość początków naszej edukacyjnej drogi i jeszcze wiele przed nami.

To takie wspaniałe uczucie, jakbym odzyskała siebie samą dla samej siebie! 🙂 Wiatr w żagle, power w sercu czy każde inne określenie świetnie określa moje uczucia 🙂
Zazdrość mnie zżera! Bo ja czuję coś wręcz odwrotnego: mnóstwo obaw, gonitwę nie wiadomo po co, zniechęcenie. Tak bardzo boję się wypuścić dzieci w świat. Serio. Zastanawiam się, czy edukacja domowa jednak nie byłaby lepszym rozwiązaniem. Ten czas, gdy dzieci są ze mną, to najpiękniejszy czas w moim życiu.
Edukację domową można zacząć w każdej chwili
Nie trzeba się bać, dzieci z wiekiem same będą się domagać coraz dalszego wychodzenia w świat. Trzeba korzystać z czasu z nimi teraz, bo on szybko mija. Pewnie o tym wiesz patrząc na synka.
Ja nie mogę uwierzyć, że Marcelina już taka duża się robi, bardzo mnie to zadxiwia. Tym bardziej się cieszę że mogę być z nimi w domu 😕
I my debatujemy nad ed...
Mamo ja już nie debatuję ;))
Nasi zdecydowanie chcą do kolegów. Ale szkołę i przedszkole mamy fajne, z wartościami, więc jestem spokojna. Tylko jesień mnie dobija 😛 Ale staram się tego nie pokazywać, niech się dzieci cieszą z nowych wyzwań. A taką "ed" to miałam z nimi przez wakacje. Lubię uczyć dzieci to tu, to tam... Trochę geografii, biologii, poezji, historii... Niech wiedzą, że to ciekawe i można o tym rozmawiać wszędzie, nie tylko w szkole 🙂
Moi też chcą do kolegów/ koleżanek i ich mają, nie trzymam ich pod kloszem 😉
Na dzień dzisiejszy to nawet fajna szkoła z wartościami nie jest dla mnie konkurencją z edukacją domową. Edukacja w rodzinie wygrywa 🙂
Moim zdaniem szkoła nie jest dla mnie konkurencją, tylko jedna z możliwości, więc korzystam z wyboru skoro mam możliwość 🙂
To fajną macie edukację, my też lubimy się uczyć to tu, to tam 😉