Przeskocz do treści

6

Wiatr w żagle - tak się czuję, jakbym nabierała na nowo rozpędu, wiatru w żagle. Nakręcona jestem. Właśnie to sobie uświadomiłam. Pozytywnie nakręcona, żeby nie było wątpliwości 😉 Na nowo poczułam jak krew mi w żyłach szybciej płynie, jak no nowo otwieram oczy, odkrywam świat i jak mało jeszcze wiem! Nie wiem czyja to będzie edukacja domowa moja czy dzieci 😉

Od kilku dni jakoś intensywniej myślę o wychowaniu, uczeniu, byciu z dziećmi. Jeszcze więcej czytam, układam myśli w głowie i sercu oraz plany, pomysły na kartce. Realnie największą nowością będzie codzienna nauka gry na wiolonczeli, reszta w miarę regularnie funkcjonuje.

Ta reszta to: czytanie książek na głos, trochę matematyki, nauki pisania i czytania, katecheza, obserwacje przyrody itd.

Dopiero w tym tygodniu chyba do mnie dotarło, że my cały czas, odkąd są dzieci, prowadzimy edukację domową! hahah... często myślałam, że inni to czy tamto robią, że odważni, bo edukują w domu, że ja też bym tak chciała itd. Normalnie najciemniej pod latarnią 😉 My przecież TO robimy, wychowujemy i uczymy dzieci w domu. Nasze dzieci nie były dotąd w placówkach, więc wszystko co wiedzą nauczyły się w czasie przebywania z nami 🙂 Wiele z działań, które podejmowałam z dziećmi, nie określałam do tej pory jako ed, bo traktowałam jako naturalny etap rozwoju dzieci. I właśnie chyba cały sekret edukacji domowej polega codzienności i włączaniu w nią dzieci 🙂

Żeby nie było wątpliwości mam pełną świadomość początków naszej edukacyjnej drogi i jeszcze wiele przed nami.

Lekcja ornitologiczna 🙂

To takie wspaniałe uczucie, jakbym odzyskała siebie samą dla samej siebie! 🙂 Wiatr w żagle, power w sercu czy każde inne określenie świetnie określa moje uczucia 🙂

6

U progu lata... by nie rzec, że w środku lata, bo pogoda w tym roku jakby zwariowała 😉 Dzięki temu moja wdzięczność Panu Bogu, że jestem w domu z każdym dniem rośnie. Jesteśmy na etapie podglądania motyli, ptaków, wszelkich robaczków, owadów i każdego żywego stworzenia. Sama zazdroszczę swoim dzieciom dzieciństwa - beztroski, radości z odkrywania świata, zabawy, wolności.. Niezwykle twórcze i cenne jest to nasze wspólne przebywanie, rozwijanie - moje i ich, poznawanie świata 🙂

Jestem aktualnie na etapie poszukiwania lornetki i dobrego atlasu ptaków oraz owadów. Motyle mamy i są w ciągłym użyciu. Internet jest fajny (polecam stronę Oczami makro), ale wersje książkowe lepsze. Propozycje mile widziane 🙂

zacisze domowe

Dla zainteresowanych edukacją domową - co to jest, jak wygląda, kto może zacząć itd. zapraszam na stronę Ani i Agnieszki - Więcej niż edukacja, gdzie można się zapisać też na cykl webinarów. Były już dwa - jest możliwość ich odsłuchania, ale będą następne - naprawdę polecam! Dużo rzetelnej i konkretnej wiedzy podanej w przystępny sposób. Jest też możliwość zadawania pytań. Sama strona jest ciekawa i bardzo inspirująca.

zacisze domowe

Mi osobiście prowadzenie edukacji domowej wreszcie krystalizuje się i układa w całość. Przy całej mojej sympatyzacji ED od kilku lat, dopiero teraz nabieram pewności, że jest możliwe w naszym wykonaniu, że trzeba spróbować, że to może być nasza droga rozwoju nie tylko dzieci, ale całej rodziny. Trochę chyba to też jest tak, że zaczynamy się czuć pewniej w rodzicielstwie, zaczynamy wiedzieć co ważne i co ważniejsze w wychowaniu, na nowo określamy czy konkretyzujemy jak chcemy by nasze dzieci się kształtowały, czy chcemy by rozwijały się harmonijnie czy tylko jakimiś obszarami w oddzieleniu od siebie.

Ja w sposób szczególny widzę jak Pan Bóg mnie/nas prowadzi, rozwija, oczyszcza. Najbardziej jestem wdzięczna za postawione jakiś czas temu pytanie: co jest moim/naszym pragnieniem a co jest chceniem innych w naszym życiu? I czy mamy odwagę żyć w pełni po swojemu wbrew zrozumieniu innych? To pytanie sprawiło, że otworzyły mi się oczy i stanęłam w prawdzie.

zacisze domowe

 

Ps.

U progu lata rosnę, imię dla Trzeciaka chyba już mamy, ogród szalej i nawet nie mam większych zaległości.... ale o codzienności to zrobię kolejny wpis 😉

Mam w kolejce 3 wpisy o książkach, bo czytam nadal namiętnie i muszę je wreszcie skończyć.

 

W obrębie świata zachodniego funkcjonują dziś różne systemy edukacji, które łączy to, że są antykatolickie nie tylko w sensie religijnym, ale i kulturowym.
Katolik pragnący wychować swoje dzieci zgodnie ze wzorami wypracowanego przez wieki modelu edukacji katolickiej praktycznie ma z tym wielki problem, gdyż instytucje oświatowe są często podporządkowywane programom nauczania administracyjnie narzucanym z góry. W reakcji na ten stan rzeczy rozwinęła się już, głównie w Stanach Zjednoczonych, praktyka edukacji domowej, która w Polsce dopiero raczkuje.
– Przestrzeń publiczna, do której należy również system edukacji, jest nam, katolikom, dziś odbierana, często przy naszej milczącej zgodzie – wskazuje prof. Piotr Jaroszyński, główny inicjator XI już sympozjum z cyklu „Przyszłość cywilizacji Zachodu” zorganizowanego na KUL przez Katedrę Filozofii Kultury KUL, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, Fundację „Lubelska Szkoła Filozofii Chrześcijańskiej” i Gilson Society (USA). – Trzeba wyjść z inercji i przystąpić do działania, zaczynając od własnego domu. Sposobem jest nauczanie domowe, międzyrodzinne, własne szkoły prywatne. Tu nie ma żartów, bo można łatwo stracić dzieci.

 Dramat katolickich rodziców

Zdaniem prof. Jaroszyńskiego, każda metoda pedagogiczna jest ściśle zależna od przyjętej koncepcji natury człowieka. Katolicki model edukacji przejmuje klasyczne dziedzictwo grecko-rzymskie, uznające, że człowiek posiada naturę, którą należy doskonalić. Proces edukacji to ćwiczenie pod kierunkiem mistrza w zdobywaniu sprawności zwanych cnotami. Do tej klasycznej wizji katolicyzm wnosi pogląd, że człowiek posiada nadrzędny cel, jakim jest zjednoczenie z Bogiem, a więc potrzebuje wzmocnienia i natury, i kultury ze strony Boga.

W obrębie cywilizacji Zachodu funkcjonują również inne modele edukacji nabudowane na odmiennych koncepcjach natury ludzkiej, a nawet jej negacji. W kontekście współczesnych zawirowań oświatowych szczególne znaczenie mają dwie z nich. Jedna, wywodząca się z pelagianizmu, rozwinięta przez Jeana Jacques’a Rousseau i dziś święcąca triumfy w wersji tzw. antypedagogiki Hubertusa von Schoenebecka, to teoria zakładająca doskonałość ludzkiej natury. Edukacja w tej wersji polega na wsłuchiwaniu się i odczytywaniu pragnień dziecka, które należy wspierać, a nie wychowywać. – Gdy czyta się teoretyczne wyjaśnienia powodów wprowadzania reformy edukacji w Polsce, to są to teksty jakby wzięte żywcem z antypedagogiki Schoenebecka – wskazuje prof. Jaroszyński. – W tym momencie pojawia się wielki problem sensu wychowania dzieci.
Drugim modelem wychowawczym najbardziej dziś rozpowszechnionym jest negująca istnienie jakiejkolwiek natury ludzkiej edukacja socjalistyczna, która poprzez system bodźców i kar stara się zaprogramować człowieka do pełnienia odpowiednich funkcji społecznych.
W obliczu zdominowania świata zachodniego przez te dwa antykatolickie nurty edukacyjne następuje dramatyczny rozdźwięk między rodzicami wychowanymi w pewnej tradycji, według określonych wzorów zachowania czy ideałów życiowych, a ich własnymi dziećmi, co prawda ochrzczonymi, ale zmierzającymi zupełnie w innym kierunku, niż życzyliby sobie tego ich rodzice.
– Dramat katolików polega na tym, że właściwie nie mają dziś takich instytucji oświatowych, które pomogłyby im formować od najmłodszych lat dziecko jako katolika, a zarazem gruntownie wykształconego humanistę – ubolewa prof. Jaroszyński.

 Szkoła w domu

Nauczanie domowe, czyli tzw. homeschooling dzieci najczęściej przez własnych rodziców, to zjawisko obecne głównie w krajach anglosaskich. Przodują tu Stany Zjednoczone, gdzie z tej formy edukacji korzysta około 2,5 mln uczniów.
Profesor Thomas A. Michaud (West Liberty University) nie ma wątpliwości, że w USA nauczanie domowe jest w głównej mierze reakcją oporu przeciw edukacji państwowej.
– Obywatele, których światopogląd i religia stoją w sprzeczności z systemem państwowym, wzięli sprawy w swoje ręce i stosują własne rozwiązania – uważa prof. Michaud. – Mimo przeciwności ruch ten rozwija się i umacnia z każdym rokiem, a także ogrywa system, kiedy zwycięsko broni swojej wolności do edukacji zgodnie z własnym wyborem.
Profesor Michaud nie ukrywa jednak, że w skali całej Ameryki nie jest to jeszcze znaczące zjawisko.
– Na razie nauczanie domowe nie jest niczym więcej niż tylko powodem drobnej irytacji progresywistów, którzy chcą edukację całkowicie podporządkować swojej wyimaginowanej utopii – zaznacza profesor.
W Polsce ten sposób edukacji otworzyła przed rodzicami i dziećmi ustawa oświatowa z 1991 r. stawiająca jednak wymóg uzyskania zgody dyrektora szkoły. W 2009 r. drzwi dla nauczania domowego zostały uchylone jeszcze szerzej dzięki nowelizacji znoszącej rejonizację. Rodzice decydujący się na edukację w domu mogą więc wybierać szkołę przyjazną nauczaniu domowemu, do której zapisują dzieci zdające w niej następnie stosowne egzaminy.
Wiele wskazuje na to, że również w Polsce istotnym motywem decyzji rodziców o rozpoczęciu edukacji domowej jest chęć kształcenia dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, czego nie gwarantuje stale reformowany i poddawany presji niebezpiecznych ideologii, m.in. gender, system oświaty państwowej.
– Troje naszych dzieci chodziło przez trzy lata do normalnej szkoły i gdy zabraliśmy dzieci ze szkoły, to je odzyskaliśmy – wskazywała pani Debora, uczestnicząca w sympozjum na KUL matka siedmiorga dzieci. – Uważam, że jeżeli ktoś ma małe dzieci i nie chce ich stracić, to w tym momencie jest to jedyna forma edukacji, która to umożliwia.
Pani Debora wskazywała, że jedną z trudności w nauczaniu domowym jest brak podręczników pozbawionych treści deprawujących dzieci. Apelowała również do środowiska akademickiego KUL o pomoc w opracowaniu programu i kanonu lektur właściwych dla katolickiej edukacji domowej.
Prowadzona od trzech lat edukacja domowa dzieci niezwykle pozytywnie wpłynęła na spójność rodziny Piotra Habrzyka, ojca pięciorga dzieci.
– Mamy teraz czas, żeby razem porozmawiać i skupić się na tym, co chcemy osiągnąć jako rodzina – podkreśla pan Piotr. – Dla nas na pierwszym miejscu jest Pan Bóg, czyli wiara, później rodzina i Ojczyzna, a dopiero później wiedza szkolna. Szkoła niejednokrotnie próbuje wyrwać nam dziecko, a później nas obarczać winą za to, że czegoś się nie nauczyło, tak jak tego chce szkoła. Nie, dzieci najpierw mają rodziców, a dopiero później szkołę.
Szacuje się, że z nauczania domowego korzysta w Polsce ok. 500 uczniów. Obecnie, wzorem rozwiązań amerykańskich, zawiązuje się między nimi sieć relacji bardziej sformalizowanych w postaci stowarzyszeń i organizacji ułatwiających i podnoszących poziom nauczania domowego.
– Jeśli podchodzimy do instytucji edukacyjnych beztrosko, z pełnym zaufaniem, że w nich pracują specjaliści, którzy całkowicie wyręczą rodziców w wychowaniu i nauce dzieci, możemy się srodze rozczarować – przestrzega prof. Jaroszyński. – Ważne, kto pracuje w tych instytucjach, jaki program realizuje, jaki ma cel, jakie wytyczne. Nauczanie domowe pozwala uniknąć wielu niebezpieczeństw, a szczególnie utraty kontaktu rodziców z dziećmi.

Żródło