Przeskocz do treści

26

Mogę prawie rzec, że jestem po urlopie, bo zostało mi go raptem kilka godzin jeszcze 😉
Był to przedziwny czas, naprawdę czułam się jak na urlopie! Wiem, że to dziwnie brzmi, ale chyba jestem nawet tym trochę zaskoczona, bo często miałam poczucie, że przerywałam go w trakcie, jakby nie wykańczałam...
Był to bardzo dobry czas, pozytywnie mnie nakręcający,  mam poczucie, że wróciły mi chęci na aktywność, działanie, na nowo czuję w sobie chęci na życie... czuję się jak po głębokim oddechu świeżym powietrzem! To jest cudowne!
Jak pomyślę, że od jutra 8 godzin intensywnej pracy to mi słabo 😉

 

Bardzo w tym roku pragnęliśmy pojechać na pewne małżeńskie rekolekcje, ale urlopy nam się ułożyły inaczej  i musieliśmy zmodyfikować plany. Byliśmy nad morzem, naszym Bałtykiem. Sama droga była już bardzo ciekawa, bo całą trasę podziwialiśmy teatr burz wszelakich. Słońce nas zbytnio nie rozpieszczało, deszcz na szczęście więcej straszył niż padał, więc uskutecznialiśmy spacery i  wygrzewanie się w pojawiającym się słońcu. Nawet udało mi się poskakać trochę z falami 😉 Poza tym był czas na rozmowy, robienie kawy na grillu (mamy patent!), czytanie książki, granie w piłkę, zbieranie muszelek, patyków i inne ciekawe historie. Nazbieraliśmy muszelek z konkretnym celem, który jak zrealizujemy to pokażę 🙂
Na miejscu okazało się, że Pan Bóg sam nam zorganizował indywidualne rekolekcje małżeńskie, łącznie z odnowieniem przyrzeczeń małżeńskich i błogosławieństwem relikwiami Krzyża Świętego 🙂
nasze morskie łupy 😉
Część urlopu udało nam się spędzić w domu, czego bardzo się nam chciało. Żeby jednak nie było to samo siedzenie to pomalowaliśmy pokój, a teraz powoli kontynuujemy przedpokój i następny pokój, rozjaśniło się nam, bo pomalowaliśmy na biało (aczkolwiek plan był na złamaną biel). Historia się z tego zrobiła, bo na początku oliwkowy nie chciał zniknąć, co uczynił dopiero po 5 razie.
Mieczyki zaczynają pokazywać swe piękno.
Ogród się rozrósł, ale udało mi się go po przez czwartek i piątek opanować, wygląda teraz cudnie, rozkwitają kolejne kwiaty, wszystko się rozrasta. Aż żal, że nie mogę go codziennie podziwiać i się nim cieszyć.
dyniowate kwitną i rosną
Balkon nam zostaje, pięknie się rozrósł i rozkwitł. Nawet pomidorki zbieramy 😉
Gromadzenie zimowych zapasów uważam za w pełni otwarte. Suszę ziółka, zbieram owoce, mrożę, zrobiłam czystki w piwnicy i radochę mam ogromną 🙂
 
Dobrego tygodnia!

16

Staram się ogarnąć swą rzeczywistość, ale nie udaje mi się. Przygniotła mnie w ciągu jednego tygodnia praca. Oddechu złapać nie mogę. Z jednej strony mam wrażenie szybkiego upływu czasu, a z drugiej widzę ogrom spraw zrobionych. I stanęłam dziś w zadziwieniu jak to się dzieje.
Ten nadchodzący tydzień nie zapowiada się mniej pracowity, a może nawet bardziej (choć nie wiem czy to możliwe).
Poza tym mam krępującą jedną sprawę, powoduje u mnie rozdrażnienie, dodatkowe napięcie, nerwy. Denerwuję się przez czyjąś nieodpowiedzialność, chyba lenistwo. No ale jest nadzieja, że sprawa się za niedługo rozwiąże.
To sobie ulżyłam 😉
Zerkam na poprzedni wpis i nie wierzę, że jeszcze tydzień temu laba była 😉 Do Parku Mużakowskiego nie dojechaliśmy, grill nad jeziorem się udał, jeździliśmy trochę w międzyczasie za domami, ale TEGO naszego jeszcze chyba nie spotkaliśmy. Aczkolwiek jest jeden, nowobudowany, stan otwarty, z dużą, piękną działką, w dobrym miejscu. I zastanawiamy się.
Wczoraj szalałam w ogrodzie. Posadziłam pomidorki, posiałam ogórki. I piękne czereśnie, wiśnie się zapowiadają 🙂
zapraszam na czereśnie...
i truskawki 😉
pomidory przed i po sadzeniu 🙂
będzie miało co kwitnąć 😉
Na Jasną Górę jadę za tydzień. Gdyby ktoś miał potrzebę to zbieram intencje, tu w komentarzach lub na email 🙂

8

Wpadłam na momencik, w przelocie między wsią a miastem, między grillem a ogrodem, między mymi doniczkami a pędzlem, między ciszą a gośćmi - to znaczy, że mam wolny tydzień calutki i korzystam z niego na maksa 🙂
Maj się rozpoczął, wczoraj dumając na balkonie, doszłam do wniosku, że to mój ulubiony miesiąc, bo jest piękny, zazwyczaj słoneczny, wszystko się budzi do życia, zaczynają kwitnąć kwiaty, drzewa, no i Maryjny 🙂
Jabłoń oszalała, kwitnie jak zwariowana, a na niej szaleją pszczoły. Stojąc pod nią słucha się przepięknej pszczelej muzyki i ma się wrażenia przebywania w ulu 😉
W mlecznym polu rosną porzeczki, które już mają owocki...
groszek i buraczki wzeszły...

 

a moja domowa plantacja dyniowo - pomidorowo - paprykowo ma się świetnie 🙂
po czterech dniach wzeszły dynie i mnie zadziwiły 😉
Jutro mamy wspólnotowego grilla nad jeziorem, w piątek albo jesteśmy w domu albo jedziemy do Parku Mużakowskiego, sobota imieniny Teściowej, niedziela imienino - urodziny mojej Mamy 🙂
W tym wszystkim jednak mam czas na spokojną kawę, modlitwę, przeczytanie książki, różaniec, patrzenie w niebo... raj po prostu 🙂
... i chyba dostajemy powoli bzika na tle rowerów 😉
do następnego!