Przeskocz do treści

3

Pisząc dzisiejszy post prawie się załapię, by być na bieżąco 😉 U nas już czas świąteczno - noworoczny zwolnił tempo - jeszcze ozdoby świąteczne wiszą, jeszcze kolędy śpiewamy na całego, światełka migają, ale dziś będąc na spacerze miałam pierwszą myśl o wiośnie. Nawet słonko na chwilę przedarło się przez chmury jakby puszczając oko 😉 Niemniej przydałoby się trochę zimy jeszcze - śniegu, mrozu. Trudno uznać by to coś co u nas spadło było prawdziwym śniegiem. Marcelina rano jako pierwszą czynność ma sprawdzenie czy śnieg spadł 😉 Wracając jednak do Świąt Bożego Narodzenia a.d. 2018.

Nasze domowe świętowanie zaczęliśmy jakby szybciej, bo w czwartek 20.12. przywieźliśmy do nas moją Mamę na kilka dni. Dla mnie to był wyznacznik, by wszystkie największe prace przedświąteczne zakończyć do tego dnia. I nawet w czwartek już ubraliśmy choinkę 🙂

W tym roku wyjątkowo udało mi się zaopatrzyć we wszystkie konieczne prezenty do III niedzieli Adwentu, więc nie byłam na ostatnią chwilę. Gorzej, bo jednego prezentu mi nie dostarczono i nie mam go do dziś 🙁 Tradycyjnie kartki świąteczne poczyniliśmy, ale również tradycyjnie dotarliśmy na pocztę w ostatni dzień i kartki doszły po świętach.

Wieczór wigilijny, tak jak i reszta świąt kolędowy, do rodziny do rodziny. Jakoś fajnie rozłożyło mi się w czasie gotowanie i pieczenie, nawet zbytnio go nie odczułam. Nowością był tort urodzinowy dla Jezusa, pozmieniałam co nieco w przepisie i wyszedł cudnie. Mniam! Miałam wrażenie, że mak lepiej smakował niż w makowcu 🙂

Mam poczucie, że w tym roku wyjątkowo mało kolędowaliśmy, że ucieka nam gdzieś wspólne, wieczorne kolędowanie. W dzień śpiewamy dużo, ale bardzo mi brakuje tego wieczornego. Jeszcze musimy/możemy to w tym roku trochę nadrobić. Na przyszły rok musimy koniecznie wrócić do zorganizowania śpiewania kolęd w naszym domu.

Dzięki Matce Kaszubce mam nowy plan na nowe tradycje w naszym domu. Już się na nie cieszę! 🙂 Zdecydowanie muszę przemyśleć czas świąteczny, bo nie jest taki jakbym chciała by był i jaki mógłby być.

Pan Rok 2018 był rekordowy, bo zrealizowałam ok. 65-70% tego co zamierzyłam na początku! Nie pamiętam aż tak dobrego wyniku. Jeszcze go trochę analizuję, ale nie mogę wyjść z zaskoczenia i radości jednocześnie 🙂 Pan Bóg jest wielki i dobry, bo pobłogosławił nas Nowym Życiem czyli Antkiem! To najważniejsza sprawa, która się okazała i zrealizowała.

W Niedzielę Świętej Rodziny wylosowaliśmy patrona naszej rodziny: bł. Bernardyna Jabłońska. Znam się z nią troszeczkę, ale generalnie mało. Reszta rodziny wcale, więc mamy co robić. W wakacje fajnie byłoby jakoś odwiedzić miejsce z nią związane 🙂

Oraz swoich patronów: św. Jana Apostoła (ja), św. Franciszka Salezego (Fill), św. Symeona (Marcysia), Matka Boża - Panna Wierna (Józiu), św. Brat Albert (Antek). Poszliśmy trochę 'na łatwiznę' i skorzystaliśmy z internetowego losowania, zamiast losowania domowego.

Gdyby ktoś miał chęć,a jeszcze nie znał inicjatywy, to zapraszamy do losowania na stronie Sióstr Miłosierdzia.

4

Wczoraj było święto Świętej Rodziny Maryi, Józefa i Jezusa. Był to też dzień w którym wybieraliśmy szczególnego orędownika, patrona naszej rodziny. Patronem na 2018 rok został św. Josemaría Escrivá.

Cieszę się bardzo! To jeden z moich ulubionych świętych i wciąż mi mało jego pism, książek. Dzieci z pewnością go nie znają, więc muszę pomyśleć jak go zaprezentować i ich z nim zaprzyjaźnić.

"To be happy, what you need is not an easy life, but a heart which is in love." - St. Josémaria Escriva

Gdybyście go nie znali to zapraszam to zapoznania się z jego pismami: https://www.pismaescrivy.org/

11

Urodziny Jezusa były radosne, z odpowiednią oprawą, ze śpiewem kolęd, a nawet dalej się cieszymy i kolędujemy 🙂 Bardzo mi się podobało ciągłe pytanie Marceliny: 'Mamo a Pan Jezus już się urodził?' w Boże Narodzenie. Tortu nam zabrakło - na przyszły rok koniecznie muszę upiec! Jak urodziny Jezusa to i tort powinien być. W ogóle jej oczekiwanie było dla mnie zaskakujące, że tak wiele już rozumie i jak tym się cieszy. Mam nadzieję, że odrobina jej entuzjazmu i radości przeszła na mnie 😉
Adwent w tym roku mieliśmy wyjątkowy, taki nasz, taki spokojny i taki prawdziwy - lepszy niż jakiekolwiek moje zamierzenia czy plany. Święta też były na swój sposób wyjątkowe i inne, mają jednak jakieś ALE, którego jeszcze nie zdefiniowałam.

I to 'coś' czego jeszcze nie zdefiniowałam siedzi mi na końcu głowy i rozprasza moje myśli, zaprząta mi głowę. Gdy wydaje mi się, ze już wiem, to dzieje się coś po czym dalej nie rozumiem. Myślę, że papier muszę wyjąć i przelać myśli. 🙂

Najbardziej z tych Świąt lubię czas oktawy, bo jest zdecydowanie spokojniej, wolniej i ciszej... haha.. z tym to dobrze jest, bo mam argument dla dzieci by były ciszej, wszak w żłóbku małe Dziecię Jezus śpi to nie można krzyczeć 🙂 Czasem działa 😉

Na święta udało mi się wysłać kilka listów, ale jeszcze kilka mam zaległych i bardzo się na to cieszę. Odzwyczaiłam się od częstego pisania, a to taka fajna forma komunikacji! Niezbędne minimum w tym roku osiągnęłam, co było jednym z zamierzeń tegorocznych.

Niedziela Świętej Rodziny się zbliża, w tym roku też będziemy losować patrona naszej rodziny. Aktualnie króluje św. Franciszek: przeczytałam dwie książki o Franciszku, dzieci po roku wiedzą kto to jest [no dobra - dziecko - Marcelina ;)], odwiedziliśmy trzy klasztory franciszkańskie i spooooro mu polecaliśmy intencji modlitewnych różnych 🙂

No i czas o nowym roku pomyśleć. Cieszę się na nowe! 🙂