Przemiana ogrodu czyli czyńcie sobie ziemię poddaną 😉 To nasza historia ogrodowa, jeszcze trochę nieskończona i ulegająca ciągłej przemianie. Przemiana ogrodu to jednak proces, który chyba nigdy się nie kończy, bo pomysłów mamy bez liku 😉 Nade wszystko rośliny, drzewa rosną... W każdym razie podstawę mamy prawie zrobioną to się pochwalę i jeszcze bardziej pochwalę mego męża 😉
2013
Był czerwiec 2013, 10 dni po terminie porodu, a my kupiliśmy dom z ogrodem. Niewiele z wyglądu ogrodu posiadał, ALE ja miałam wizję 😉 Zakochaliśmy się 🙂
Miał wiele przyjemnych zakamarków oraz jeszcze więcej chaszczy. DUUUUUŻO chaszczy 🙂
Trochę pisałam wtedy jak to wyglądało.
Bardziej zajęliśmy się domem, jego remontem i zwykłym życiem niż ogrodem. Generalnie tylko kosiliśmy trawę wokół domu i między małym sadem. Zastał nas rok
2014
Od początku założyliśmy, że nie będziemy używać chemii do niszczenia chwastów, chaszczy. Rozkładaliśmy duże folie, stare dywany, wykładziny, które z czasem przesuwaliśmy dalej, bo terenu jest dość sporo. Sprawdzało się to znakomicie i powoli, w przerwach remontu domu, uwalnialiśmy teren od nich.
Wczesną wiosną ZAWSZE nam się wydawało, że ogarniemy więcej 😉 Sił i czasu nam jednak trochę brakowało...
Koniec 2014 roku był trudny, bo wróciłam do pracy oraz opiekowałam się umierającym Tatą.
2015
To był rok pierwszego ogródka warzywnego, wywalczonego na terenie dotychczas zajmowanych przez dzikie chaszcze 😉
Dumni byliśmy z siebie bardzo, że się udał 🙂
Powstały też pierwsze rabaty kwiatowe.
Czasem odwiedzali nas goście
2016
W 2016 wykarczowaliśmy miejsce pod docelowy ogród i to był cud niespodziewany 🙂 Tutaj jest we wpisie podsumowanie. Było ogromnie dużo w ziemi śmieci, szkła, kamieni, żelastwa i różnych znalezisk. Tu jeszcze trochę zdjęć.
To był rok pierwszych naszych lawendowych zbiorów, większej ilości kwiatów i warzyw. Można podejrzeć jak wyglądało w sierpniu...
Powstał też od strony drogi płot betonowy, a pod nim długa rabata kwiatowa. I przygotowaliśmy I część trawnika, który pięknie wyrósł 🙂
Ale wspomnienia, aż nie mogę uwierzyć. Czekam niecierpliwie na resztę!
Przyjedź!! Czekam z utęsknieniem :))))
Praca w ogrodzie to prawie jak powołanie. Widzę, ile czasu poświęcają swojemu ogrodowi moi rodzice - efekt jest oszałamiający. To trzeba mieć we krwi.
Ja tego nie czuję, ale rozumiem, jaką może sprawiać przyjemność:) Patrząc na to, od czego zaczynaliście, to dokonaliście heroicznego wysiłku:) I to z dziećmi u boku! Gratuluję:)
mama trójeczki
Tak, ogród to prawdziwa przyjemność, choć czasem daje nieźle w kość 😉
Do dziś pamiętam sąsiadkę u płotu z jej miną, moje sianie bobu i groszku w 12 dni po terminie porodu :DDDDD ahhaha